sobota, 22 listopada 2014

ROZDZIAŁ III

    Syn Hadesa miał dziwne sny.
Jakby przebłyski przyszłości, słyszał głos, głos nastoletniego chłopaka, który do niego krzyczał, by ten się schował. Nico nic z tego nie rozumiała. W tym śnie zobaczył też twarz, twarz Willa, który chyba płakał. Chłopak, który do nich krzyczał, zawołał po imieniu jakąś dziewczynę. Nico nie był pewny, ale chyba chodziło o Reynę. Nagle sceneria się zmieniła, Nico leżał u stóp, a raczej łap, wielkiej wilczycy. Obraz znów się zmienił, teraz Nico obserwował jak czarnoskóra dziewczyna, leci na wielki orle. Nico obudził się zlany zimnym potem.
    Leżał nadal w tym ciemnym pokoju, ale nie w swojej izbie. Przekręcił głowę w stronę drzwi, mosiężna gałka była dziwnie wykręcona. Chłopak rozmasował kości.
- Hej, Nico – Czarnowłosy podskoczył z wrażenia. Nie wyczuwał obecności człowieka. Z cienia wyłonił się Will. Skąd tu tyle mroku? – Nieźle nas przestraszyłeś.
- Ile tu leżę? – Zapytał czarnooki bez żadnego przywitania. Nie chciał oglądać tego gościa.
- Trzy dni, mamy dziś ósmego sierpnia. Przez cały ten czas trząsłeś się i pociłeś. Musiałem zmienić ci chyba trzy razy pidżamę – Powiedział Will siadając na skraju łóżka Nica. Czarnowłosy zbadał go uważnie wzrokiem. Coś tu nie pasowało. Jego oczy były bardziej zmęczone niż zwykle. Jego kości policzkowe, zapadnięte, jakby nie jad przez całe te cholerne trzy dni. Śmierdział śmiercią co było bardzo niepokojące. – Mam ci parę rzeczy, do wyjaśnienia. Po pierwsze gdy straciłeś przytomność po raz pierwszy byłeś otoczony czarną mgłą. Gdy jej dotykałem parzyła i wchłaniała mi się w skórę, osłabiało to mnie. Ledwo cię tu zaniosłem – Nico chciał mu przerwać, lecz ten uciszył go ręką. Will ciągnął dalej. – Gdy się już obudziłeś po raz pierwszy, wtedy gdy byłem tu z Clarisse – Córka Aresa, Nico musiał sobie porozmawiać o niej ze złotowłosym. Nie będzie to wcale miła rozmowa. – Omal nie stanęło ci serce! Po drugie wiesz, że gadasz przez sen? – Ostatnia wypowiedź chłopaka, zdziwiła Nica tak, że zapomniał języka w gębie. Will spojrzał Nicowi w oczy. Patrzyli tak na siebie przez jakieś cztery minuty. Nico musiał przetrawić te wszystkie informacje.
- Te wszystkie sny, co z nimi? – Zapytał syn Hadesa.
- Miałem nadzieję, że o to zapytasz – Will wygodnie się usadowił na łóżku Nica. – No to od początku. Gdy zaniosłem cię tutaj, poszedłem do naszej obozowej biblioteki i trochę poczytałem. Okazuje się, że to całe Piętno ma trzy fazy. Pierwsza cześć to: zmiana i brak przytomności plus w gratisie ta czarna mgła. Podczas tej części Dziecko Podziemia śni, o swoich marzeniach, przez rozmowy innych.
- Nie rozumiem – Powiedział zawstydzony Nico. Jeśli to były jego marzenia…
- Chodzi o to, że śnicie o tym czego pragniecie, gdy słyszycie czyjąś rozmowę na wpływa na sen. Myślicie wtedy, że na przykład dana obietnica jest kierowana do was, ale ona istnieje tylko w realnym świecie pomiędzy rozmówcami. Rozumiesz? – Zapytał Will.
- Mniej więcej – Odpowiedział Król Duchów.
- Druga część to szczątki przyszłości. Właśnie ja przeszedłeś, a trzecia… - Will się zatrzymał.
- Co trzecia – Nico lekko się uniósł nad swoją poduszką.
- Trzecia faza jest najgorsza – Will westchnął. – Zobaczysz swoje największe obawy, to co się obrzydza, to czego się najbardziej boisz. Możesz to przeżył lub… umrzeć – Will skończył ze wzrokiem wpatrzonym w mosiężną klamkę, jakby na coś czekał lub na kogoś.
- Jakie… jakie są szanse na to, że przeżyję – Zapytał cicho Nico.
- Pół, na pół – Rzucił Will
- Fajnie, mniej więcej za ile to się stanie? – Zapytał chłopak.
- Nie wiadomo, może zacząć się to za chwilę lub nawe…
    Will nie dokończył, Nico wszedł w trzecią i ostatnia fazę.
    Nico leżał na czarnej ziemi. Był ubrany w jeansy, czarne buty, czarną koszulkę i swoją kurtkę pilotkę. Wokół niego krążyły szare duchy. Jeden z nich wystąpił z szeregu. Był niższy od Nica o kilka cali. Miał na sobie czarny garnitur ze zwiędniętym kwiatem w kieszonce.
- Nadchodzi, ten, którego wszyscy nazwisko znać powinni – Gdy duch przemówił, Nico prawie nie upadł na kolana. Był to głos jego ojca, zimniejszy niż zwykle.
- Jego głos w ciemność was zaprowadzi – Tym razem Nico usłyszał ciepły kobiecy głos. Czy duchy mogą zmieniać osobowości wraz z głosem? Nieważne.
- Przepowiednię Królowej odmieni – I znowu to samo. Tym razem zjawa brzmiała jak młot uderzający w gorący spiż.
- Nie brzmiało to jak, przepowiednia – Wyszeptał Nico
- To są szczątki przepowiedni, która została zapisana wiele wieków temu – Nic usłyszał za sobą znienawidzony głos. Odwrócił się. Jego oczom ukazała się kobieta, wysoka kobieta. Odziana w czarną suknię do kolan i czarny szal przewieszony w talii. Jej nogi były bose, jakby przed chwilą wyszła z dyskoteki dla umarłych.
- Persefono, jak miło cię znów widzieć – Skłamał Nico. Królowa Podziemia obdarowała go sztucznym uśmiechem.
- Nie wysilaj się młodzieńcze, zgniłam w domu twego ojca tak, by wyczuć kłamstwo – Powiedziała kobieta. – Chcesz coś wiedzieć, nie mam zbyt wiele czasu.
- Tak, tylko jedno. Dlaczego ty?! – Zapytał Nico, wskazując na kobietę ręką.
- Twój ojciec mnie o to poprosił. Wiesz, że jestem twoją patronką? – Zapytała Persefona.
- Nie, nie wiem  - Rzucił Nico zdejmując kurtkę i odsłaniając swoje dobrze zbudowane ramiona. Było mu strasznie gorąco.
- Wiesz, zawsze wolałam zajmować się swoim ogrodem, ale się zgodziłam myślała, że będziesz… inny
- Co masz na myśli mówiąc inny? – Spytał chłopak mierzwiąc swoje włosy.
- Nie tak bardzo, podobny do swojego ojca – Nico chciał jej przerwać i powiedzieć, że to nie prawda. Persefona była szybsza – Nawet mi nie mów, że tak nie jest. Nie mam za wiele czasu. Słuchaj za jakieś siedem, osiem dni do waszego obozu, przybędzie kolejne dziecko, mojego męża – Gdy mówiła „kolejne dziecko, mojego męża”  wyglądała jakby chciała zwymiotować. – Więcej ci nie powiem choć chciałabym ci zepsuć „niespodziankę”, ale Fata by mnie zabiły – Powiedziawszy to rzuciła w stronę Nica, mała czarną kulkę. – Jedno życzenie, pamiętaj tylko jedno – Nico chciał się jej zapytać co to znaczy, ale Persefona zniknęła w smugach mgły.
- Jak zawsze, najpierw coś gada, nie kończy i ucieka. Nienawidzę tego babska – Nico kopnął czary kamyk. Chłopak rozejrzał się dookoła znajdował się w… sam nie wiedział gdzie się znajdował. Wziął jakiś kamyk i cisnął z całej siły nim nad siebie, szybko odsunął się od swojego dawnego położenia. Nagle słyszał głośne BUM i kamyk spadł na ziemię. Czyli znajdował się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Spojrzał za siebie, zobaczył tam wielkie czarne narcyzy, rabatki, hiacynty i czerwone róże. Kwiaty były ogromne, miały chyba z metr i pół. Nico nad nimi górował. Ziemia pod jego stopami była czarna i kleista. Chłopak przypomniał sobie o swojej kurtce, spojrzał w miejsce gdzie ją z siebie zrzucił. Kurtki nie było. Czuł się jak termit w terrarium. Tylko termity nie miały ziemi wciągającej ulubionych kurtek herosów! Syn Hadesa usłyszał odgłos pocałunku. Odwrócił się jego oczom ukazał się Will całujący się z jakąś dziewczyną.
- Wi… Will? – Gdy to powiedział para zniknęła. Jego oczom ukazał się pawilon jadalny w Obozie Herosów. Wszyscy obozowicze wraz z Chejronem wyśmiewali się z Nica wytykając go palcami.
- Patrzcie, nasz Nikuś się zakochał w chłopcyku – Clarisse popchnęła go na podłogę.
Obraz znów się zmienił, stał teraz przed tronem ojca, u jego boku siedziała Persefona z wielki szaleńczym uśmiechem na twarzy.
- Moja żona miała rację, już dawno powinienem dać cię na pożarcie Cerberowi. Cerberku! – Zawołał Hades
- Ojcze proszę, ja…ja się poprawię – Wyjąkał Nico. Chłopak poczuł się jakoś inaczej, on nie był świadkiem tego wydarzenia, był ofiarą w swoich własnych lękach. Gdy Cerber, wielki pies o trzech potężnych głowach podszedł do chłopaka, ten zaczął słyszeć głosy. Pierwszy głos należał do jego zmarłej siostry Biancki.
- Przez ciebie umarłam – Powiedział lodowaty głos córki Hadesa.
- Ja też nie żyję, przez ciebie – Tym razem Nico usłyszał głos zimny jak stal, głos należący do jego matki.
- Moje życie, jest przez ciebie żałosne – Tym razem Nico usłyszał ciężki głos Willa.
- N…nie… to nie prawda. To nie jest moja winna.
-Jak nie? Persefona mówiła nam co innego – Odpowiedziały głosy jednym i zgranym chórem. Persefona. Zawsze mieszała w jego życiu, wiedział to już od dawna, ale czy byłaby w stanie zrobić, aż tak coś podłego? Córka Demeter, planuje zamach na nastoletniego chłopaka, niezły scenariusz na książkę. Persefona podeszła do psa i pogłaskała go po głowie. Hades bez władnie leżał na swoim tronie. Gdy kobieta odeszła od psa, podeszła do chłopaka i pocałowała go w czoło.
- Miłych snów, na Łąkach. Cerber! – Krzyknęła. Pies podskoczył i ugryzł Nica, tam gdzie jest serce. Chłopak usłyszał głośne piiiiiii. Jego oczom ukazała się linia jego serca, taka jak na tych monitorkach w szpitalach, przy obrazku serduszka ciągnęła się jedna prosta linia.
- Masz ostatnie życzenie skarbie? – Zapytała Królowa Podziemia. Nico wyciągnął czarną kulkę z kieszeni. Nie rozumiał dlaczego Persefona m to dała. Może po to by go więcej gnębić? Możliwe.
- Mam, jedno. Chcę żyć – Powiedział stanowczo Nico
- Czemu? – Zapytała Persefona, drapiąc się po swojej prawej dłoni.
- Ponieważ zawsze chciałem żyć, mam po co żyć, dla kogo żyć – Nico nie wierzył własnym uszom. Dosyć często miał myśli samobójcze. Ojciec zawsze mu mówił, że to głupota i nie spodziewa się tego po jego synu. Kulka w ręce Nica wyparowała. Chłopak nie pamiętał co było dalej. Zamknął oczy. Chłopak poczuł swoje najgorsze lęki : STRACH. NIEZROZUMIENIE, BÓL, POCZUCIE WINY, LĘK PRZED JEGO MACOHĄ.
    Gdy je otworzył nad jego głową dostrzegł, Willa płaczącego oraz jedną dziewczynę od Apolla. Nico nie znał jej imienia.
- Kate, dzięki. Wracaj już do swoich obowiązków – Wydyszał Will. Dziewczyna nie odezwała się nawet słowem, kiwnęła głową i wyszła z pokoju. Will upadł w nogi łóżka. – Wiesz… wiesz o tym, że twoje serce nie pracowało przez dwadzieścia minut, a…a…potem znów zaczęło…pracować – Wychrypiał Will dusząc płacz. Nico mu nie współczuł , trzeba było nie zaczynać z Clarisse.
- Nie, nie wiem. Poza tym skąd miałbym to wiedzieć – Rzucił Nico, przysuwając nogi do brody.
-Jak… jak się czujesz? – Zapytał złotowłosy, powoli się uspokajał.
- Dobrze – Odpowiedział Nico, naprawdę się tak czuł. – Słuchaj nie będę udawał, że nic nie widziałem. Jesteś z Clarisse czy nie? – Zapytał Nico masując się po szyi.
-Co? – Will zaczął się śmiać.
- Co cię tak śmieszy? – Zapytał Nico.
- Ja i Clarisse? Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Jakoś się nam udało zaprzyjaźnić po pokonaniu Kronosa. – Odpowiedział Will przybliżając się do Nica. Chłopak miał jakieś deja vu.
- Czy to prawda z twoją zmianą wieku… przez jakiegoś chłopaka? – Zapytał Nico, z nadzieja w głosie.
- Tak, to prawda. Faza pierwsza. Wszystko jest prawdą – Mówił Will dalej się przybliżając.
- A o jakiego chłopaka chodzi? – Zapytał Nico, choć znał odpowiedź.
- O ciebie, głuptasie – Will pachniał lekami i drewnem do instrumentów. Nico wiedział co się teraz stanie, uprzedził los to on pierwszy pocałował Willa.
W tym rozkosznym czynie Nico wraz z Willem trwali dość długo. Ich języki się tykały, zęby przygryzały wargi lub końcówki języków. Will siedział na Nicu, każdą nogę miał po innej stronie chłopaka. Czarnooki miał już zdejmować koszulkę partnera, gdy ten się odsunął.
-Coś nie tak? – Zapytał Nico.
- Mam nadzieję, że to wszystko na serio – Powiedział Will, głaszcząc Nica po włosach.
- Oczywiście, że na serio – Powiedział Nico, pozbywając się góry ubrania.
- Na pewno, chcesz być ze mną? – Spytał niebieskooki, dotykając brzucha Nica.
- Jasne, że chcę – Powiedział Nico i zaczął zdejmować Willowi koszulkę. Najwyraźniej chłopak nie miał już wątpliwości.
Nico wiedział, że była to jedna z najcudowniejszych nocy w jego życiu. Spróbował wielu rzeczy, o których nawet nie myślał, że doświadczy. Gdy się obudził wszystkie mięśnie go bolały, ale był zadowolony, spędził swoją pierwszą noc z jego chłopakiem. Czuł się bosko!
- Dzień dobry, skarbie – Powiedział Will, który leżał koło niego. Pocałował Nica w czoło.
- Hej – Czarnooki obdarzył Willa czułym uśmiechem – Nieźle się wczoraj zabawiliśmy, nieprawdaż? – Zapytał Nico szturchając Willa w nagi brzuch.
- To prawda – Powiedział Will uśmiechając się. Jego uśmiech był jak słońce promienny i wiecznie świecący. Niebieskooki zaczął łaskotać Nica, a ten śmiał się w niebo głosy. – Jestem głodny, a ty? Mam ochotę na naleśniki – Powiedział złotowłosy kończąc zabawę z synem Hadesa.
- Ja też, tylko gdzie tu są naleśniki?
- Zaraz coś wykombinuję , poczekaj tu taj. Pamiętasz, co? Nie wolno ci wychodzić – Powiedział Will, ubrał się w swój wczorajszy strój i wybiegł z sali.
Gdy chłopak wyszedł, Nico zaczął się śmiać, śmiać jak nigdy dotąd. Nico wstał, ubrał się w swoje rzeczy, które o dziwo tutaj były. Przypomniał sobie o swojej pilotce na urodziny, która została w jego starej izbie. Będzie musiał po nią wrócić, tak samo jak po swoje dokumenty do Wielkiego Domu. Chłopak kierował się do łazienki, była ona mniejsza niż poprzednia, której używał, ale nie narzekał. Umył się i usiadł na łóżku rozmyślając o poprzedniej nocy. Chciał to kiedyś powtórzyć, bolało ale też dawało uczucie pożądania, rozkoszy, pewności siebie. Will dobrze się spisał, ciekawe jak on sobie poradził. Chłopak był zmęczony, ale i zadowolony. Drzwi pokoju się otworzyły, a do niego wpadł odświeżony Will z tacą pełną jedzenia.
- Przepraszam, że tak długo, musiałem się no… wiesz umyć i przebrać .
- Nie ma sprawy, siadaj, jestem głodny jak Lupa – Powiedział Nico i usiadł na łóżku. Oparł się o zagłówek. Syn Apolla postawił tacę na środku łóżka, a sam usiadł po drugiej stronie w noga i położył się na oparciu.
- Jestem wykończony – Powiedział Will, susząc swoje białe zęby. Miał na sobie krótkie jeansy, pomarańczową koszulkę Obozu Herosów z głębokimi wcięciami po bokach i czarne japonki.
- Nie gadaj tylko, jedz – Powiedział Nico, odwdzięczając się uśmiechem. Obaj nastolatkowie, zaczęli pożerać swoje śniadanie.
    Parę dni później Nico wyszedł już ze szpitala. Gdy wspinał się po schodach  trzymając Willa za rękę, myślał o całej tej sprawie z Persefoną i tą czapką. Spoczywającą na dnie torby, którą Will miał na ramieniu. Obaj byli ubrani jakby było czterdzieści stopni. Will miał na sobie obozową koszulkę, spodenki do windsurfingu oraz niebieskie japonki. Złotowłosy miał coś do japonek. Nico zaś miał czarne spodnie do kolan, czarną koszulkę oraz czarne trampki. Standard. Gdy już wyszli na słońce, światło uderzyło Nica w twarz. Od tak dawna nie był na świeżym powietrzu. Zaczęło mu się kręcić w głowie.
- Wszystko w porządku? – Zapytał Will. Jego twarz była piękniejsza na słońcu. Była jak kwiat słońce dawało jej siłę.
- W najlepszym, chodźmy już – Powiedział czarnooki ciągnąc Willa za sobą. Postanowili, że nie będą udawać co do ich orientacji. Obaj się tego nie wstydzili. No może prócz Nica on się denerwować, ale starał się tego nie okazywać. Gdy szli przez trawnik, obozowicze patrzyli się na ich dłonie, spętane ze sobą, ale się nie odzywali. Nastolatkowie nie zwracali na to uwagi. Will opowiadał Nicowi jakieś sprośne żary, a ten się śmiał. Gdy doszli do domku numer trzynaście. Will zaniósł torbę do środka i wrócił Nica. Złapał go za obie ręce i spojrzał w oczy.
- Muszę lecieć no wiesz, pacjenci – Mówiąc to Will, pocałował czarnookiego w czoło.
- Jasne, rozumiem. Mam masę rzeczy do zrobienia, widziałeś ten wystrój. Jest ohydny.
Will roześmiał się i przytulił się do Nica.
-Kocham cię, wiesz – Wyszeptał mu do ucha
-Wiem, ja ciebie też – Nico przygryzł jego ucho. – Leć, tylko wpadaj wieczorami.
- Oczywiście, że będę przychodził i pamiętaj nie możesz się…
- Przemęczać, tak wiem – Nico odsunął od siebie Willa. – Leć już, chyba nie chcesz by ktoś znów umarł.
- Jasne, do wieczora! -  Rzucił Will, biegnąc w stronę swojego domku.
    Następny tydzień minął Nicowi, bardzo szybko. W dzień zajmował się remontem w swoim domku, a wieczorami Will go odwiedzał. Grali wtedy w kary, oglądali coś w telewizji, dzieci Hermesa zrobiły z tego niezły biznes lub czytali sobie książki. Skończywszy rewolucje w trzynastce, czarnooki był z siebie zadowolony. Ściany były czarne, podłoga była z czarnych desek. Ściany zdobiły pochodnie z zielonym ogniem, który nic nie podpalał, tylko dawał światło. Zasłony w czerni. Domek był na tyle duży, by zmieścić tam trzy duże łóżka. Łoża wykonane z ciemnego dębu z czarną pościelą, trzy komody oraz figurka Hadesa przy drzwiach. Nicowi świetnie się tam żyło, a czas mijał nieubłaganie.
   Nico parę dni po skończeniu remontu, czekał w łóżku na Willa, który się spóźniał. W końcu złotowłosy  przyszedł, około jedenastej w nocy.
-Cześć, przepraszam, że tak późno – Powiedział Will, rozbierając się i wkładając na siebie swoja piżdżamę, którą ostatnio zostawiał u Nica. Wszedł do łóżka i pocałował chłopaka.
- Nie ma za co, zawsze jest warto na ciebie czekać – Nico przytulił się do Willa. – Nie chce mi się gadać, choć, idziemy spać.
- Ale najpierw, mały bonus – Niebieskooki zaczął całować Nica w szyję. Nico się nie sprzeciwiał, uwielbiał z jaką czułością Will, całował jego ciało. Po paru minutach pieszczot, oboje zasnęli.
    Rankiem Nico nie zastał Willa w łóżku, pewnie poszedł na badania tego rzymskiego herosa, który trafił do Obozu tydzień temu. Czarnowłosy  ubrał się i umył po skończeniu tych czynności, poszedł do pawilonu, na późne śniadanie. Zastał tam kilkoro z dzieci Afrodyty. Pokazywały go sobie pacami oraz chichotały gdy chłopak, spojrzał w ich stronę. Usiadł przy swoim stole, nie przejmując się śmiechem, który słyszał za swoimi plecami. Zaczął jeść ciepłą owsiankę z rodzynkami, była pyszna jak zawsze, choć dziś miała inny smak. Było w niej coś, czego Nico nigdy nie jadł, smak, którego nigdy nie wyczuwał w tej potrawie. Po powrocie do domku, chłopak sięgnął po książkę, usadowił się na swoim łóżku i pogrążył się w lekturze. Lubił czytać, ale chyba nie, aż tak jak dzieci Ateny, te to czytały na okrągło! Około godziny szesnastej, ktoś zapukał do drzwi. Nica to bardzo zdziwiło. Chłopak wstał. Zastanawiało go kto mógłby do niego przyjść o tej porze. Will był przecież w szpitalu. Czarnowłosy nacisnął srebrną klamkę.
     Jego oczom ukazał się chłopak, którego Nico nigdy, wcześniej nie widział. Miał na sobie czarne jak śmierć wojskowe buty , czarne jeansy z przywiązaną do boku spodni, chustą w czarno- czerwoną kratkę, skórzaną kurtką i czarną koszulką. Miał niebieskie oczy. Nie takie zwykłe niebieskie oczy, oczy koloru nieba podczas burzy. Jego ciemne włosy były lekko potargane. Można było poznać, że jest dobrze zbudowany, był wyższy od Nica. W jego lewym uchu widniał okrągły, czarny kolczyk. Miał może z siedemnaście lat.
- Cześć, jestem Nick, syn Hadesa.







~ Ten rozdział jest sponsorowany przez moje masło orzechowe. Bang badum bum, trochę się rozpisałem J Mam nadzieję, że się wam spodobało. Czekam na wasze rady, sugestie oraz oceny J Oczywiście przepraszam za wszystkie błędy~