ROZDZIAŁ VIII
~Pewna córka Ateny i ja, chcielibyśmy życzyć wam wszystkiego
najlepszego z okazji nowego roku! Wow mamy już 2015! Dobra koniec mojej
podniety. Przed sobą macie speszial rozdział napisany wraz z cudowną i mega utalentowaną
(zazdrośćmy jej wszyscy talentu pisarskiego!) MERR. Tak nasza wspaniała Merr
zgodziła się ze mną napisać ten rozdział. Bardzo Ci za to dziękuję, więc razem
z Mary zapraszamy was do czytania i komentowania. Tak, tak szukam bety ;-; ~
Sylwester w Obozie
Herosów to dosyć specyficzne święto. Półbogowie, nawet całoroczni, wyjeżdżają
wtedy do swoich rodzin, żeby z nimi celebrować rozpoczęcie Nowego Roku. Jeżeli
ktoś chce jednak zostać, Chejron zwykle nie widzi sprzeciwu. I nigdy nie
protestował, aż do tego roku, kiedy okazało się, że został wezwany na Olimp.
Nawet
Annabeth, która zwykle wiedziała o wszystkim bezpośrednio od centaura, nie
została dopuszczona do kręgu wtajemniczonych. Dostała jedynie nakaz opuszczenia
obozu, co natychmiast przekazała wszystkim całorocznym, którzy zamierzali
spędzić Sylwester w Obozie Herosów. Wtedy do gry wkroczył Percy, który w tym
roku już oznajmił swojej mamie, że tym razem zabawa Nowo Roczna będzie dla przyjaciół,
nie dla rodziny. Do prośby dołączyli Frank, Hazel, Reyna, Piper i Jason.
Chejron, choć niechętnie, w końcu ustąpił, kiedy Nico di Angelo i Will Solace
zastosowali na nim jakiś dziwny zabieg maślanych oczu i tej swojej gejowskiej
magii. W dodatku poparł ich Nick Mortem, kolejny idiota od Hadesa, który myśli,
że jak założy glany, to wszystko mu wolno.
Mike
nienawidził ich wszystkich, zwłaszcza Nico i Willa. Nie zasługiwali na nic, na
co im pozwalano. Byli parą debili, którzy myśleli, że jakieś zboczenie
seksualne czyni ich lepszymi i przez to zasługują na tolerancję. Według Mike'a
było wręcz przeciwnie.
Dzień
przed zabawą zrobił to, co planował od bardzo dawna - poprosił swoją matkę o
pomoc. Nemezis wydawała się jedyną boginią, która mogła mu ułatwić zemstę, a
wszystko, co wystarczyło zrobić, żeby to ułatwić, to ją do tego przekonać. Jako
jej syn, Mike nie miał z tym większych problemów.
Nemezis przyrzekła mu zemstę na Nico i Willu.
Obiecała, że przyszykuje też coś specjalnego dla Nicka, który ośmielił się
nazwać Mike'a homofobem. Mike wolał określenie "nieprzyjazny innym
orientacjom seksualnym", jeżeli chodzi o nazewnictwo. Nie dlatego, że nie
zgadzał się z terminem "homofob". Po prostu nie lubił, jak go tak
nazywały osoby, których nienawidził, a Nick się do nich zaliczał.
W
przeddzień Nowego Roku szare oczy Mike'a z szyderstwem przypatrywały się
przekomarzającym się chłopakom. Ten dzień miał przynieść im wstyd i ból, a
przede wszystkim wymazać na zawsze z ich pamięci zboczenie, jakiego ośmielili
się dopuścić.
Gdy Hostibus obserwował parę, przypomniały mu się te czasy,
kiedy jego najlepszy przyjaciel okazał się gejem. Mike był wtedy w drugiej
klasie gimnazjum i nie mógł się z tym pogodzić. Zerwał kontakt z Yanem, tym
homoseksualistą, i przyrzekł sobie raz na zawsze, że nigdy nie pozwoli by w
jego życiu lub otoczeniu znajdowały się związki homoseksualne. Nie wiedział,
dlaczego zareagował tak emocjonalnie na orientację chłopaka. Może istniał cień
szansy, że on sam... Nie. On zawsze był hetero.
Mike zamknął oczy
i wrócił do swojego domku dzieci Królowej Zemsty.
* * *
Nico siedział nad
jeziorem wraz z Willem. Siedzieli na jego brzegu, mocząc stopy w mulistym
brzegu.
- Już jutro Nowy Rok. Mam nadzieję, że mój prezent ci się
spodoba. - Mówiąc to, Will wrzucał kamyki do wody.
- Mówiłem ci już, że nic nie chcę. Byliśmy ostatnio w kinie,
nie pamiętasz? - Nico z uśmiechem wspominał ostatni piątkowy wieczór. - To był
najlepszy prezent, innego już nie potrzebuję.
- Tak, ale to był prezent od Nicka - sprostował Will. - Sam
ci powiedział, że to dla niego drobiazg.
Will naprawdę tak uważał. W końcu najadł się tyle popcornu,
że zapas wystarczyłby mu na całe życie.
Nico nie
odpowiedział, bo myślał nad jedną rzeczą, której trochę się obawiał. Podczas
zabawy miał się pojawić w obozie Percy. Nico niby powiedział swojemu
chłopakowi, że syn Posejdona był kiedyś idolem Nico, ale mimo wszystko bał się
tego spotkania.
- Wiesz, chyba pójdę
już do trzynastki. Głowa mnie boli - skłamał czarnowłosy.
- Pójść z tobą? - zapytał Will z błyskiem w oku.
- Muszę sam nad czymś pomyśleć - wykręcił się Nico.
Pocałował chłopaka w czoło, po czym udał się do swojego domku, pozostawiając
Willa przy jeziorze.
Gdy otworzył
drzwi, jego oczom ukazały się muskularne plecy jego brata, a na nich tatuaż.
Trzy kruki, dwa czarne i jeden biały. Miały one oznaczać inność ich
właściciela. Chłopak miał na sobie spodenki do ćwiczeń i czarne trampki.
Burzooki odwrócił się do Nico.
- Idę biegać - mówiąc to, włożył na siebie czarną koszulkę.
- Jakbyś mnie szukał, jestem w lesie - mrugnął do di Angelo i wybiegł z
trzynastki.
Nico położył się
na swoim łóżku, do jego głowy zaczęło napływać milion myśli.
Następnego dnia Nico obudził się pełen złych przeczuć. Miał
wrażenie, że to nie będzie jego najszczęśliwszy dzień w życiu, chociaż powinien
być; w końcu był trzydziesty pierwszy grudnia, Sylwester. W dodatku nie taki
sobie zwykły Sylwester, ale pierwsza Noworoczna zabawa, który miał spędzić
razem z Willem. Mimo tego Nico nie mógł odpędzić od siebie pesymistycznych
myśli. Chociaż jego przeczucia zwykle się sprawdzały, miał nadzieję, że tym
razem będzie inaczej.
Leniwe
przeciąganie się Nico na łóżku zepsuły mu krzyki dochodzące z zewnątrz. Di
Angelo odsunął czarną zasłonę i wyjrzał przez okno. Dreszcz przebiegł mu po
plecach.
Zeskoczył
z łóżka, ubrał się w pierwsze lepsze spodnie i koszulkę, jakie wpadły mu w
ręce, po czym wybiegł z trzynastki na łeb na szyję, budząc przy okazji jeszcze
śpiącego Nicka. Jeszcze nie zdążył powiedzieć słowa, a już został otoczony
przez znajome ramiona.
- Dzień dobry! - powiedział mu do ucha
śpiewnym głosem Will. - Co tak wcześnie?
Nico
odsunął się, posyłając nikły uśmiech chłopakowi.
-
Hałas.
-
Przenika przez twoją trumnę?
-
Nieśmieszne, Solace - szturchnął go Nico.
Przez
ramię spojrzał na przybyszów. Jason pomagał Piper zejść z Groma. Był nieco
wyższy, niż Nico go zapamiętał, ale poza tym w ogóle się nie zmienił. Obok nich
Hazel, siostra Nico, wygrzebywała z włosów przemienionego chwilę temu z orła
Franka pióra. Reyna stała dumnie wyprostowana, a jej psy po jej dwóch stronach
jak kamienni strażnicy. I wreszcie, na szarym końcu, dwie najbardziej
rozpoznawalne w świecie półbogów sylwetki - Percy Jackson i Annabeth Chase.
Nico
poczuł, jak w jego gardle staje gula. Niemal się zachłysnął, gdy dobiegł go
głos syna Posejdona:
- Hej,
Nico! Jak żyjesz, stary?
Nie
zamierzał krzyczeć, ale głupio byłoby nie odpowiedzieć. Skinął więc na Willa,
żeby ten poszedł za nim. Zdziwiony Solace posłusznie podreptał za swoim
chłopakiem, szeptem domagając się wyjaśnień.
Szczerze
mówiąc, Nico też chciałby się od siebie dowiedzieć o paru sprawach. Na przykład
o tym, kiedy zamierzał powiedzieć Willowi o swojej dawnej fascynacji Percy'm,
zanim Will się spostrzeże, że coś jest nie tak.
Później,
obiecał sobie w myślach. Do wieczora jeszcze kilka godzin.
***
Mike
obserwował zza drzew, jak di Angelo i chodzący za nim jak piesek Solace witają
się z przybyłymi herosami. Mike czuł ukucie zazdrości, nigdy nie miał wielu
znajomych. Co dopiero przyjaciół. Widząc
tą cała sielankę Hostibusowi chciało się rzygać.
* * *
Nico rzucił się na
szyję siostrze, która prawie co się przewróciła.
-Cześć, Hazel - Chłopak pocałował dziewczynę w czoło. -
Tęskniłem - Wyszeptał. - Kod 236 - Powiedział naj ciszej, jak potrafił.
Dziewczyna
spojrzała na niego wzrokiem znaczącym "później". Gdy wszyscy się już
przywitali, zaczęli zmierzać do swoich domków. Nikt poza jedenastką herosów nie
znajdował się na terenie Obozu Herosów. Nico myślał, że będzie to bardzo
spokojny Sylwester. Jeśli coś z życia herosa może być spokojne. Percy wraz z
Annabeth udali się do domku numer trzy. Piper oraz Jason udali się do jedynki.
Frank już chciał udać się z Hazel do domku Aresa, lecz ta powiedziała, że musi
porozmawiać z bratem. Chłopak wraz z Reyną udał się do domku boga wojny.
Dziewczyna spojrzała tylko na brata i jego rękę zaplecioną w rękę Willa i
pewnym krokiem ruszyła do domku numer trzynaście.
Otworzyła drzwi,
oczom ich trojga ukazał się Nick Mortem, stojący przed swoim łóżkiem w czystym
ubraniu.
- Cześć, jestem Hazel, jestem córką Plu... - Dziewczyna nie
dokończyła, Mortem uściskał swoją siostrę.
- Wiem kim jesteś Hazel, gdy twoja dusza znajdowała się w
Podziemiu, codziennie ją obserwowałem.
Starałem się ją uchronić, ale co tam jesteś moją siostrą. To chyba
normalne. Dobra gdzie ten wasz syn Posejdona, chcę poznać swojego krewnego -
Szatyn wyszedł z domku, zostawiając
trójkę herosów, oszołomionych tą rozmową.
Żaden heros nie
ruszył za nim. Po chwili oszołomienia cała trójka doszła do siebie.
- Wow – Powiedziała Hazel, podchodząc do okna i patrząc na
swojego brata, zmierzającego ku domkowi numer trzy. - Jak wam się wiedzie? – Zapytała.
- Jak widzisz – Powiedział Nico podnosząc swoją lewą rękę.
Była ona spleciona wraz z prawą ręką Willa.
- Ja się chyba nie przedstawiłem, Will Solace, syn Apollina
– Złotowłosy puścił rękę swojego chłopaka i wyciągnął ją w stronę centuriona V
kohorty. – Miło mi cię poznać.
- Mnie też – Hazel uścisnęła rękę niebieskookiego – Hazel
Levelque, córka Plutona. Siostra Nico, ale to chyba wiesz – Dziewczyna czule
się do niego uśmiechnęła. Will odwzajemnił uśmiech.
- To co, może oprowadzimy naszych rzymian po obozie? –
Zapytał Nico. Złotowłosy przytaknął. Trójka herosów wyszła z trzynastki,
zmierzając w stronę domku numer pięć.
Po godzinie
oprowadzania i opowiadania o Obozie Herosów, Frank, Hazel, Reyna, Will i Nico
mieli dość. Udali się więc do pawilonu jadalnego. Przybyli akurat na czas
obiadu. Przy stoliku numer trzy siedziała Annabeth wraz z Percy’m i Nickiem.
Natomiast Mike siedział przy stole swojej matki. Piątka herosów przysiadła się
do nich. Annabeth jadła tarte ze szpinakiem, Percy zajadał się pizzą, a Nick
powoli skubał swoje krewetki.
- Jak ty możesz to jeść, przecież to dzieci naszego…znaczy
mojego ojca, a twojego ileś tam pra dziadka! – Annabeth przewróciła oczam.
Percy nadał patrzył na talerz Mortem i powtarzał w kułko te same słowa. – Nie
wierzę.
- Percy – Powiedział Nick wkładając sobie krewetkę do ust. –
One, są, pyszne.
- Ann, kochanie, czy to jest tak jakby ,matka jadła swoje
dzieci? – Zapytał Percy z buzią pełną włoskiego placka z dodatkami.
- Nie, Glonomóżdżku – Powiedziała Annabeth, widocznie
znudzona tą rozmową. Spojrzała błagalnym wzrokiem w stronę piątki herosów. Gdy
już usiedli, wszyscy zamówili sobie to na co mieli ochotę. Na talerzu Reyny
pojawiła się sałatka z fetą i oliwkami, Frak zajadał się wołowiną, Hazel powoli
jadła owoce, Nico zajadał się zupą krem z brokułów, a natomiast Will zajadał
się rybą. Wyglądała ona jak łosoś.
- Kolejny, który je rybę – Oburzył się Percy. Całe grono
nastolatków przy stole Posejdona zaczęło się śmiać. – Powiedziałem coś nie tak?
- Zapytał syn boga mórz.
- Czy możecie rozmawiać trochę ciszej? – Zza ich pleców,
dobiegł ich głos Hostibusa.
- Przepraszam masz jakiś problem? – Zapytał Nick, odwracając
się w stronę syna Nemezis.
- Mam i to wiele, właśnie na nie patrzę. Jak widzę nie da
się spokojnie zjeść – Chłopak wstał wziął swoją miskę z zupą i udał się w
stronę swojego domku.
- Kto to był? – Zapytała się Reyna, po raz drugi od
przywitania.
- Taki jeden kretyn, nie przejmuj się nim – Powiedział Nick
i uśmiechnął się do Pretorki Rzymu. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, rumieniąc
się przy tym.
Podczas dalszego
spożywania obiadu oraz rozmawianiu na dziwne tematy. Nick spoglądał na Reynę, a
ona na niego. Jednak gdy ich spojrzenia się spotykały oboje opuszczali głowy,
udając że wracają do jedzenia.
Nico podglądał ich ukradkiem, nie mogąc powstrzymać
uśmiechu. Nie mógł uwierzyć, że jego brata w końcu zainteresowała jakaś
dziewczyna na tyle, żeby bał się odpowiedzieć na jej spojrzenie. To oznaczało,
że Reyna go zaintrygowała.
Nie wierzył, że wszystko układało się tak idealnie. Percy
jak zwykle zapewniał wszystkim rozrywkę, przekomarzając się z Annabeth. Hazel
była miła jak zawsze, a przy Franku wprost promieniała. Jason poszedł z Piper
do Jedynki, gdzie pewnie dobrze się bawili w swoim towarzystwie. A Nico... On
miał Willa. Patrząc na Solace'a myślał o tym, jaki jest w tym momencie
szczęśliwy.
- Co jest? - spytał syn Apolla, marszcząc brwi.
- Nic. Zupełnie nic - odpowiedział Nico z lekkim
uśmieszkiem.
Will ścisnął jego rękę, po czym wrócił do zajadania ryby pod
nieufnym spojrzeniem Percy'ego.
Nico, nadal w dobrym nastroju, rozejrzał się po jadalni. A
wtedy uśmiech mu zrzedł, bo zobaczył stojącego nieopodal Mike'a. Pod jego
stopami leżała rozbita miska.
Syn Hadesa nagle poczuł się wyjątkowo niezręcznie. Wstał z
miejsca i ruszył w stronę Hostibusa, ale ten pokręcił głową. Nico się
zatrzymał. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem - Nico spoglądał na chłopaka ze
zdziwieniem, syn Nemezis z nienawiścią.
- Hej, Nico! - zawołał Will ze śmiechem. - Chcesz trochę
łososia?
- Nico nie będzie jadł łososia! - oburzył się Percy.
Syn Hadesa odwrócił na chwilę wzrok od Mike'a, włączając się
w spór. Kiedy rozejrzał się ponownie, syn Nemezis zniknął. Nico zdziwiony
wrócił do stołu. Usiadł i oszołomiony nagłym zniknięciem Hostibusa, przewrócił
swoją miskę z zupą.
- Hej Nico, wszystko dobrze? - Zapytał Will, łapiąc rękę
swojego chłopaka.
- W najlepszym - Odpowiedział czarnowłosy. Dziwnie się czuł,
miał wrażenie, że jego mózg przestaje pracować. - Posprzątam po sobie.
- Ale Nico, talerze same się pozbierają - Złotowłosy wstał
łapiąc za ramiona di Angelo. Inni herosi przestali jeść. - Może chcesz się
położyć? - Zapytał Will. Zawsze kiedy Nico się źle czuł, jego głos się
zmieniał. Stawał się bardziej troskliwy, a jego właściciel bardzo nerwowy.
- Spokojnie, posprzątam po sobie i Mike' u.
- Nico, napewno wszystko w porządku? - Zapytał Nick,
wstając. Co dziwne Reyna też wstała. Obydwoje wymienili wstydliwe spojrzenia.
Lecz Nico nie
zwracaj na nich uwagi, uwolnił się z uchwytu Willa i ruszył w stronę miski
Hostibusa. Czuł, że musi ją podnieść.
Wszystkie oczy były skierowane ku niemu. Metalowe psy Reyny zaczęły warczeć.
Nico czuł jeszcze większe otumanienie w swojej głowie.
- Nico nie dotykaj tego! - Krzyknęła Reyna i ruszyła w
stronę chłopaka.
Lecz Nico był
szybszy dotknął miski. Gdy jego palec dotknął naczynia, zamieniłą się ono w
jego największy koszmar. Przed nim, nie wiadomo skąd pojawił się najgorszy
pies. Trzy głowy Cerbera były skierowane w jego stronę.
- Nie! Nico odsuń się od niego! - Krzyknęła ponownie
Pretorka i zaczęła biec w stronę czarnookiego. Nick był jednak szybszy złapał
ją w pasie. Ta zaczęła się wiercić i kopać burzookiego.
- Nico cień! - Krzyknął Nick, nie wypuszczając dziewczyny ze
swojego uścisku.
Percy odetkał
Orkana i natarł na stwora. Nico przypomniał sobie o radzie brata i skoczył
cieniem, oddalając się od piekielnego psa o parę metrów. Cerber zawarczał.
- Will, biegnij do jedynki po Piper i Jasona - Powiedziała
spokojnie Annabeth. Nico zawsze podziwiał spokój dziewczyny w tak krytycznych
sytuacjach. Will puścił się biegiem w stronę obozowych domków.