sobota, 20 grudnia 2014

ROZDZIAŁ VII

    Nico leżał w swoim łóżku. Koło niego chrapał Will. Nicka tej nocy nie było w trzynastce.
Czarnowłosy nie mógł spać, rozmyślał nad ostatnia nocą w lesie. Myślał o tym co się tam wydarzyło. Nico padł jak jakiś zdechły pies, Will również. Podobno obaj tam leżeli przez jakieś dwie godziny. Odurzeni jadem jakiegoś pobliskiego potwora. Nad ranem znalazł ich Nick. Chłopak wytropił ich miejsce położenia, jeśli zrobił to sam bez pomocy bogów. To jego łowy były godne Artemidy. Nico wciąż myślał o tym ile potrafi jego brat. Czarnookiego to dołowało, ale on też wiele potrafił…podobno. Koniec, pomyślał Nico. Nie może się tak dołować. Przytulił się do złotowłosego, który nawet nie drgnął w swoim kamiennym śnie. Czarnookiemu przypomniały się wersy przepowiedni, którą podczas ostatnie części Piętna Hadesa usłyszał. „Nadchodzi, ten, którego wszyscy nazwisko znać powinni”,” Jego głos w ciemność was zaprowadzi”  i ostatni wers, który Nico bardzo intrygował „Przepowiednię Królowej odmieni”. Królowa, jaka Królowa? Chyba nie chodzi o tą starszą babcię z Anglii, która pije herbatę o piątej po południu! Ona jest dziwna. Nie ważne. Myśląc nadal nad tymi wersami, chłopak uświadamiał sobie o kogo chodzi. Chodziło o jego brata Nicka. Po pierwsze Nadchodzi, ten, którego wszyscy nazwisko znać powinni  jego nazwisko z łaciny oznacza Śmierć, każdy powinien znać śmierć. Po drugie Jego głos w ciemność was zaprowadzi , gdy Mortem przemawiał wszyscy nie wydawali z siebie głosy, zwierzęta, ludzie, potwory i inne stwory mitologiczne. Miał tak spokojny i przekonywujący głos, że każdy robił to co chciał Nick. Po trzecie, no w tym problem Nico nie wiedział o co chodzi z tym, po trzecie. Te słowa były dla niego nie jasne. Niby banalne, ale nie do rozszyfrowania.
    Powieki Nico powoli opadały. W końcu Hypnos zabrał go do krainy koszmarów. Czarnowłosemu śniło się to co zawsze. Czyli Persefona pastwiąca się nad Nico z Cerberem u boku. Tym razem chłopak biegł przed siebie z zieloną pochodnią po Tartarze, słysząc za sobą warczącego Psa Podziemi. W pewnym momencie Nico potknął się o kamień i upadł na zimne podłoże. Gdy spróbował wstać, Cerber położył na nim swoją ogromną łapę, łamiąc przy tym żebra Nico. Piekielny pies powoli zbliżał swoją wielka głowę do twarzy chłopaka. Pozostałe dwie zaczęły rzuć ręce syna Hadesa. Czarnowłosy zawył z bólu. To nie był jednak koniec tortur. Cerber przybliżył środkową paszczę i z impetem pożarł głowę czarnookiego.
    Nico obudził się cały zlany zimnym potem. Dyszał ciężko i się trząsł. Czarnooki dotknął swojej twarzy. Była zimna jak lód, zimniejsza niż zwykle.
- Nico, wszystko w porządku? – Czarnowłosy usłyszał za sobą głos Willa.
Dziecię Podziemia odwróciło się w stronę syna Apolla. Nico był przerażony swoim snem. Uświadomił sobie parę rzeczy. Wstał z łóżka i skoczył cieniem, nie odpowiadając na pytanie ukochanego. Chłopak znalazł się na polanie wśród sosen i świerków. Syn boga Podziemi miał na sobie tylko bokserki do spania. Było to trochę nie poważne ponieważ była zima, ale tam gdzie Nico się znajdował było przynajmniej dwadzieścia sześć stopni! Chłopak rozejrzał się dookoła. Zobaczył tylko ów drzewa i dość duże jezioro parę metrów dalej. Nico ruszył pewnym krokiem w stronę źródła słodkiej wody. Gdy już się tam znalazł, włożył stopy do jeziora. Woda była w odpowiedniej temperaturze oraz co dziwne. Była nieskazitelnie czysta. Nie było tam żadnych stworzeń morskich, roślin, kamieni, mułu. Kompletnie nic! Po prostu dziura z straszliwie czystą wodą. Nico postanowił się wykapać. Zdjął swoje jedyne nakrycie ciała i rzucił je na równie czysty piasek. Chłopak wskoczył do wody. Zaczął powoli płynąć w stronę drugiego końca jeziora. Nico nigdy nie przepadał za pływaniem, a jego umiejętności były marne, prawie że równe zeru. W tym źródle wody, chłopak czuł się jak zawodowy pływak lub nawet potomek Posejdona! Oczywiście nie dorównywał Percy’ emu i Nickowi, ale czuł się świetnie! Powoli zaczął zmieniać kurs, zaczął nurkować, wyskakiwać z wody. Chłopak zaczął dogadywać się z wodą. Pływał każdym stylem świata, w pewnym momencie zanurkował tak głęboko, że kiedy z całej siły wypłynął na powierzchnię, wyskoczył metr nad wodą i wpadł do niej bez bólu. Gdy jego czarnowłosa głowa znów się wynurzyła z nad tafli wody, chłopak zaniósł się śmiechem. Po godzinie zabawy w wodzie , chłopak położył się na wodzie do góry brzuchem i zaczął powoli dryfować. Nagle usłyszał szelest liści. Nico przestał unosić się na wodzie i popłynął w stronę tego szelestu. Gdy już tam dotarł do tego miejsca za drzewa wyszła najpiękniejsza kobieta jaką czarnowłosy kiedykolwiek widział. Miała na sobie czarny ,dwuczęściowy kostium do pływania. Jej czarne włosy opadały na piękne i okrągłe piersi. Jej twarz była po prostu piękna! Miała zielone, jak szmaragdy, oczy. Jej opalona skóra bardzo dobrze do nich pasowała.
- Wybacz, pani, że widzisz mnie w takim stanie – Nico zwrócił się do Afrodyty z opuszczonym wzrokiem.
- Ależ, kochanie. Jestem boginią piękności i miłości – Afrodyta powoli wchodziła do wody. – Ludzkie ciało nie jest mi obce. Myślisz, że jaki urodził się Eros? Był golusieńki, tak jak ty – Głos Olimpijki był słodki, melodyjny, śpiewny ale i też seksowny. – Mam do ciebie sedno pytanie, słodziutki. Czujesz moją aurę? – Bogini weszła już do wody i podpłynęła do Nico.
- Niestety nie, moja pani – Właśnie, aura. Każdy z bogów ją miał, ale Nico nie czuł pożądania Afrodyty. Jak to powinien czuć.
-Ahh –Powiedziała teatralnie. – To pewnie dlatego, że jesteś gejem.
    Nico po raz pierwszy usłyszał to słowo skierowane w jego stronę od osoby, która była dla niego miła. Zwykle jego znajomi mówili, że jest homo. Nico to nie przeszkadzało, że Afrodyta użyła tego słowa. Tak był gejem i się tego nie wstydził!
- Czy ja też mogę zadać pytanie, pani? – Zapytał speszony swą nagością chłopak.
- Ależ oczywiście, skarbeńku – Odpowiedziała bogini miłości.
- Czemu mi się ukazałaś, dziecku Hadesa? I to dopiero gejowi? – Nico zaczął szybciej ruszać nogami.
- A czemu nie? Miłość to miłość, nawet tacy jak ty na nią zasługują – Słowa Afrodyty wydały się próżne i obrażające jego rodzinę i jego osobę, ale puścił je mimo uszu. – Poza tym przybyłam tu i skierowałam cię tutaj by się ostrzec.
- Ostrzec? – Powtórzył Nico.
-Tak, przed twoja macochą. Planuje coś z Nemezis, nie wiemy dokładnie co – Jej wypowiedź przerwał grom na niebie. – Zeus, słuchaj twój chłopak, brat oraz ta rzymianka.
- Reyna? – Zapytał Nico.
- Tak ona. Musicie być gotowi na misję. Rozumiesz? Myślę, że jeszcze się spotkamy w tych czasach. Gdy już wyjaśniłam ci to co miałam wyjaśnić, słuchaj raz jeszcze. Will lubi truskawki w czekoladzie i jak masujesz mu brzuch – Afrodycie znów przerwał grzmot. Ta jednak podniosła rękę z uniesionym środkowym palcem w górę. – Jeszcze nigdy nie radziłam nic gejom! – Krzyknęła jak wariatka. Nico podziwiał ja za ten czyn. – Lubi jeszcze melony i jak go przytulasz, reszta sama ci przyjdzie, a teraz żegnaj, cukiereczku – Afrodyta pocałowała Nico w czoło i wtopiła się w wodę.
    Nico jak najszybciej wyszedł z wody, założył bokserki i skoczył cieniem do Obozu Herosów.



~Mam nadzieję, że się wam podobało. Mam też nadzieję, że zetkniecie się jeszcze z moim tekstem w Wigilię! J Ale nic nie obiecuję. Na razie jeszcze raz przepraszam, za problem z rozdziałem VI. Pozostaje mi tylko zaprosić was do komentowania :*~
ROZDZIAŁ VI


~ Chciałbym was bardzo, ale to bardzo przeprosić za to, że nie było rozdziału w stałym dniu :/ Jeszcze dzisiaj ukaże się VII rozdział ;) Przepraszam raz jeszcze i nie pozostaje mi nic innego niż, zaprosić was do czytania i komentowania J ~


    Nico siedział w kinie, trzymając Willa za rękę.
    Byli oni na maratonie horrorów. Czarnowłosego to śmieszyło, lecz jego partner by powstrzymać się od zamykania oczu, zajadał się popcornem. Zjadł ich już cztery wielkie pudełka. Jak się znaleźli w kinie? Nick. Chłopak załatwił im ten wieczór, a sam poszedł na jakąś zabawę dla śmiertelników. Powiedział, że musi się czegoś napić i pomyśleć nad paroma rzeczami.
    Will właśnie skończył pożerać piąte pudełko. Ile tego się zmieściło w jego płaskim brzuchu? Nico rozmyślał nad tym od dziesięciu minut. Patrząc na ekran.
- Już nigdy więcej nie zjem popcornu – Mówiąc to Will, ścisnął rękę czarnookiego. Na sali byli tylko oni i parę par siedzących niżej.
    Siedzieli tam jeszcze parę godzin, aż maraton się skończył. Po seansie ubrali się i wyszli z kina. Noc była bardzo ciepła i piękna. Księżyc w pełni królował na niebie wśród jasnych gwiazd. Po ulicach miasta wlekli się tylko jacyś pijani mężczyźni, śpiewając jakieś sprośne piosenki.
- Mam ochotę na spacer, co ty na to? – Zapytał Nico, złotowłosy niechętnie pokręcił głową.
- Masz broń? – Niebieskooki sięgnął ręką  w okolice uda. Tam gdzie zawsze nosi swój nóż myśliwski.
- Ja? Zawsze. – Nico pociągnął chłopaka w stronę najbliższego lasu, który znajdował się dwa kilometry od ich położenia.
    Gdy obaj zmęczeni doszli już na miejsce, Nico spojrzał na zegarek od brata. Nick kupił go parę dni po tym jak dowiedział się kiedy były jego urodziny. Nico opierał się, lecz gdy szatyn otwiera usta, wszyscy milkną, nawet zwierzęta. Miał tak magiczny głos, prawie tak jak Czarmowa Piper. Wskazówki zegarka wskazywały na to, że jest parę minut po czwartej nad ranem.
- I co było tak strasznie? – Zapytał Nico z złośliwym uśmieszkiem  na twarzy. Złotowłosy objął czarnookiego w tali i przyciągnął do siebie.
- Nie, z tobą nigdy – Usta Willa lekko dotknęły ust czarnowłosego. Gdy Nico lekko przymknął oczy, złotowłosy przewrócił go na plecy i  zaczął się śmiać. – Gonisz.
    Will zaczął uciekać w ciemny las. Nico poderwał się z ziemi i popędził za ukochanym. Ich zabawa trochę przypominała pościgi bogów lub innych mitologicznych stworzeń za nimfami lub łowy, łowy Artemidy i jej sojuszniczek. Złotowłosy uwielbiał biegać, Nico nigdy by mu w tym nie dorówna. Choć Will zawsze dbał o jego kondycję. Czarnooki stracił z oczu niebieskiego i się trochę zmartwił. Nico przyspieszył. Parę minut po rozpaczliwym szukaniu i nawoływaniu Nico stanął by odpocząć. Z jego ust wylatywała para. Nagle ktoś złapał Nico za usta i odciągnął do tyłu. Chłopak szamotał się lecz napastnik był silniejszy, odciągnął czarnowłosego parę metrów dalej i w końcu go puścił. Chłopak szybko wstał, wyciągnął sztylet spod rękawa i przyłożył go do szyi złoczyńcy. Jego oczom ukazał się Will z palcem jednej ręki przy ustach, a palec drugiej, powędrował w stronę dwóch osób, których chłopak przedtem nie zauważył. Z zarysu postaci można było wywnioskować, że są to dwie kobiety.
    Nico zmrużył oczy i ze swoim Podziemnym wzrokiem spojrzał na ów panie. Jedną chłopak rozpoznał od razu. Była to jego znienawidzona macocha, Persefona. Była ubrana w czarny płaszcz do ziemi. Drugiej kobiety czarnowłosy nie rozpoznał, miała ona długie blond włosy i czarną sukienkę do ziemi. Jej suknia różniła się tym od sukni Pani Podziemia, że wiła się jeszcze przez pół metra po runie leśnym. Kobiety były pochłonięte w rozmowie.
- Moja kochana Nemezis, jesteś pewna, że chłopak jest gotowy? – Zapytała Persefona. Bogini zemsty lekko się uśmiechnęła.
- Ten szczyl jest gotowy zawsze, ale to zawsze na zemstę, moja kochana Persefono. W końcu to ja go urodziłam – Nico wydało się dziwne, że bogini mówi tak o swoim dziecku. Blondynka lekko się uśmiechnęła. – Mam nadzieję, że zrozumiał plan.
- Tak, ciekawe. Martwi mnie tylko jedna rzecz. Czy ten… dzieciak będzie potrafił zabić z zimną – Persefona odrzuciła swe czarne jak słoma włosy do tyłu.
- Mike? Gdybyś widziała, co robił z zabawkami gdy był mały. Wyrywał misiom głowy, żołnierzyki łamał na pół, a samochody zrzucał z piętra. Najbardziej lubił bawić się nożami – Twarz Nemezis przybrała wyraz czystego szaleństwa.
- Bardzo dobrze, bardzo dobrze. Już na mnie pora, kochanie. Dopilnuj wszystkiego – Persefona zapadła się pod ziemię.
- Nienawidzę jak to robi – Blondyna podniosła lekko suknię i skoczyła w niebo, parę sekund później już jej tam nie było.
    Nico obrócił się w stronę Willa.

- Hostibus – Powiedzieli w tym samym czasie. Los nie był po ich stronie. Nico usłyszał odgłosy sów i w tym samym momencie upadł na leśne runo.