sobota, 20 grudnia 2014

ROZDZIAŁ VII

    Nico leżał w swoim łóżku. Koło niego chrapał Will. Nicka tej nocy nie było w trzynastce.
Czarnowłosy nie mógł spać, rozmyślał nad ostatnia nocą w lesie. Myślał o tym co się tam wydarzyło. Nico padł jak jakiś zdechły pies, Will również. Podobno obaj tam leżeli przez jakieś dwie godziny. Odurzeni jadem jakiegoś pobliskiego potwora. Nad ranem znalazł ich Nick. Chłopak wytropił ich miejsce położenia, jeśli zrobił to sam bez pomocy bogów. To jego łowy były godne Artemidy. Nico wciąż myślał o tym ile potrafi jego brat. Czarnookiego to dołowało, ale on też wiele potrafił…podobno. Koniec, pomyślał Nico. Nie może się tak dołować. Przytulił się do złotowłosego, który nawet nie drgnął w swoim kamiennym śnie. Czarnookiemu przypomniały się wersy przepowiedni, którą podczas ostatnie części Piętna Hadesa usłyszał. „Nadchodzi, ten, którego wszyscy nazwisko znać powinni”,” Jego głos w ciemność was zaprowadzi”  i ostatni wers, który Nico bardzo intrygował „Przepowiednię Królowej odmieni”. Królowa, jaka Królowa? Chyba nie chodzi o tą starszą babcię z Anglii, która pije herbatę o piątej po południu! Ona jest dziwna. Nie ważne. Myśląc nadal nad tymi wersami, chłopak uświadamiał sobie o kogo chodzi. Chodziło o jego brata Nicka. Po pierwsze Nadchodzi, ten, którego wszyscy nazwisko znać powinni  jego nazwisko z łaciny oznacza Śmierć, każdy powinien znać śmierć. Po drugie Jego głos w ciemność was zaprowadzi , gdy Mortem przemawiał wszyscy nie wydawali z siebie głosy, zwierzęta, ludzie, potwory i inne stwory mitologiczne. Miał tak spokojny i przekonywujący głos, że każdy robił to co chciał Nick. Po trzecie, no w tym problem Nico nie wiedział o co chodzi z tym, po trzecie. Te słowa były dla niego nie jasne. Niby banalne, ale nie do rozszyfrowania.
    Powieki Nico powoli opadały. W końcu Hypnos zabrał go do krainy koszmarów. Czarnowłosemu śniło się to co zawsze. Czyli Persefona pastwiąca się nad Nico z Cerberem u boku. Tym razem chłopak biegł przed siebie z zieloną pochodnią po Tartarze, słysząc za sobą warczącego Psa Podziemi. W pewnym momencie Nico potknął się o kamień i upadł na zimne podłoże. Gdy spróbował wstać, Cerber położył na nim swoją ogromną łapę, łamiąc przy tym żebra Nico. Piekielny pies powoli zbliżał swoją wielka głowę do twarzy chłopaka. Pozostałe dwie zaczęły rzuć ręce syna Hadesa. Czarnowłosy zawył z bólu. To nie był jednak koniec tortur. Cerber przybliżył środkową paszczę i z impetem pożarł głowę czarnookiego.
    Nico obudził się cały zlany zimnym potem. Dyszał ciężko i się trząsł. Czarnooki dotknął swojej twarzy. Była zimna jak lód, zimniejsza niż zwykle.
- Nico, wszystko w porządku? – Czarnowłosy usłyszał za sobą głos Willa.
Dziecię Podziemia odwróciło się w stronę syna Apolla. Nico był przerażony swoim snem. Uświadomił sobie parę rzeczy. Wstał z łóżka i skoczył cieniem, nie odpowiadając na pytanie ukochanego. Chłopak znalazł się na polanie wśród sosen i świerków. Syn boga Podziemi miał na sobie tylko bokserki do spania. Było to trochę nie poważne ponieważ była zima, ale tam gdzie Nico się znajdował było przynajmniej dwadzieścia sześć stopni! Chłopak rozejrzał się dookoła. Zobaczył tylko ów drzewa i dość duże jezioro parę metrów dalej. Nico ruszył pewnym krokiem w stronę źródła słodkiej wody. Gdy już się tam znalazł, włożył stopy do jeziora. Woda była w odpowiedniej temperaturze oraz co dziwne. Była nieskazitelnie czysta. Nie było tam żadnych stworzeń morskich, roślin, kamieni, mułu. Kompletnie nic! Po prostu dziura z straszliwie czystą wodą. Nico postanowił się wykapać. Zdjął swoje jedyne nakrycie ciała i rzucił je na równie czysty piasek. Chłopak wskoczył do wody. Zaczął powoli płynąć w stronę drugiego końca jeziora. Nico nigdy nie przepadał za pływaniem, a jego umiejętności były marne, prawie że równe zeru. W tym źródle wody, chłopak czuł się jak zawodowy pływak lub nawet potomek Posejdona! Oczywiście nie dorównywał Percy’ emu i Nickowi, ale czuł się świetnie! Powoli zaczął zmieniać kurs, zaczął nurkować, wyskakiwać z wody. Chłopak zaczął dogadywać się z wodą. Pływał każdym stylem świata, w pewnym momencie zanurkował tak głęboko, że kiedy z całej siły wypłynął na powierzchnię, wyskoczył metr nad wodą i wpadł do niej bez bólu. Gdy jego czarnowłosa głowa znów się wynurzyła z nad tafli wody, chłopak zaniósł się śmiechem. Po godzinie zabawy w wodzie , chłopak położył się na wodzie do góry brzuchem i zaczął powoli dryfować. Nagle usłyszał szelest liści. Nico przestał unosić się na wodzie i popłynął w stronę tego szelestu. Gdy już tam dotarł do tego miejsca za drzewa wyszła najpiękniejsza kobieta jaką czarnowłosy kiedykolwiek widział. Miała na sobie czarny ,dwuczęściowy kostium do pływania. Jej czarne włosy opadały na piękne i okrągłe piersi. Jej twarz była po prostu piękna! Miała zielone, jak szmaragdy, oczy. Jej opalona skóra bardzo dobrze do nich pasowała.
- Wybacz, pani, że widzisz mnie w takim stanie – Nico zwrócił się do Afrodyty z opuszczonym wzrokiem.
- Ależ, kochanie. Jestem boginią piękności i miłości – Afrodyta powoli wchodziła do wody. – Ludzkie ciało nie jest mi obce. Myślisz, że jaki urodził się Eros? Był golusieńki, tak jak ty – Głos Olimpijki był słodki, melodyjny, śpiewny ale i też seksowny. – Mam do ciebie sedno pytanie, słodziutki. Czujesz moją aurę? – Bogini weszła już do wody i podpłynęła do Nico.
- Niestety nie, moja pani – Właśnie, aura. Każdy z bogów ją miał, ale Nico nie czuł pożądania Afrodyty. Jak to powinien czuć.
-Ahh –Powiedziała teatralnie. – To pewnie dlatego, że jesteś gejem.
    Nico po raz pierwszy usłyszał to słowo skierowane w jego stronę od osoby, która była dla niego miła. Zwykle jego znajomi mówili, że jest homo. Nico to nie przeszkadzało, że Afrodyta użyła tego słowa. Tak był gejem i się tego nie wstydził!
- Czy ja też mogę zadać pytanie, pani? – Zapytał speszony swą nagością chłopak.
- Ależ oczywiście, skarbeńku – Odpowiedziała bogini miłości.
- Czemu mi się ukazałaś, dziecku Hadesa? I to dopiero gejowi? – Nico zaczął szybciej ruszać nogami.
- A czemu nie? Miłość to miłość, nawet tacy jak ty na nią zasługują – Słowa Afrodyty wydały się próżne i obrażające jego rodzinę i jego osobę, ale puścił je mimo uszu. – Poza tym przybyłam tu i skierowałam cię tutaj by się ostrzec.
- Ostrzec? – Powtórzył Nico.
-Tak, przed twoja macochą. Planuje coś z Nemezis, nie wiemy dokładnie co – Jej wypowiedź przerwał grom na niebie. – Zeus, słuchaj twój chłopak, brat oraz ta rzymianka.
- Reyna? – Zapytał Nico.
- Tak ona. Musicie być gotowi na misję. Rozumiesz? Myślę, że jeszcze się spotkamy w tych czasach. Gdy już wyjaśniłam ci to co miałam wyjaśnić, słuchaj raz jeszcze. Will lubi truskawki w czekoladzie i jak masujesz mu brzuch – Afrodycie znów przerwał grzmot. Ta jednak podniosła rękę z uniesionym środkowym palcem w górę. – Jeszcze nigdy nie radziłam nic gejom! – Krzyknęła jak wariatka. Nico podziwiał ja za ten czyn. – Lubi jeszcze melony i jak go przytulasz, reszta sama ci przyjdzie, a teraz żegnaj, cukiereczku – Afrodyta pocałowała Nico w czoło i wtopiła się w wodę.
    Nico jak najszybciej wyszedł z wody, założył bokserki i skoczył cieniem do Obozu Herosów.



~Mam nadzieję, że się wam podobało. Mam też nadzieję, że zetkniecie się jeszcze z moim tekstem w Wigilię! J Ale nic nie obiecuję. Na razie jeszcze raz przepraszam, za problem z rozdziałem VI. Pozostaje mi tylko zaprosić was do komentowania :*~
ROZDZIAŁ VI


~ Chciałbym was bardzo, ale to bardzo przeprosić za to, że nie było rozdziału w stałym dniu :/ Jeszcze dzisiaj ukaże się VII rozdział ;) Przepraszam raz jeszcze i nie pozostaje mi nic innego niż, zaprosić was do czytania i komentowania J ~


    Nico siedział w kinie, trzymając Willa za rękę.
    Byli oni na maratonie horrorów. Czarnowłosego to śmieszyło, lecz jego partner by powstrzymać się od zamykania oczu, zajadał się popcornem. Zjadł ich już cztery wielkie pudełka. Jak się znaleźli w kinie? Nick. Chłopak załatwił im ten wieczór, a sam poszedł na jakąś zabawę dla śmiertelników. Powiedział, że musi się czegoś napić i pomyśleć nad paroma rzeczami.
    Will właśnie skończył pożerać piąte pudełko. Ile tego się zmieściło w jego płaskim brzuchu? Nico rozmyślał nad tym od dziesięciu minut. Patrząc na ekran.
- Już nigdy więcej nie zjem popcornu – Mówiąc to Will, ścisnął rękę czarnookiego. Na sali byli tylko oni i parę par siedzących niżej.
    Siedzieli tam jeszcze parę godzin, aż maraton się skończył. Po seansie ubrali się i wyszli z kina. Noc była bardzo ciepła i piękna. Księżyc w pełni królował na niebie wśród jasnych gwiazd. Po ulicach miasta wlekli się tylko jacyś pijani mężczyźni, śpiewając jakieś sprośne piosenki.
- Mam ochotę na spacer, co ty na to? – Zapytał Nico, złotowłosy niechętnie pokręcił głową.
- Masz broń? – Niebieskooki sięgnął ręką  w okolice uda. Tam gdzie zawsze nosi swój nóż myśliwski.
- Ja? Zawsze. – Nico pociągnął chłopaka w stronę najbliższego lasu, który znajdował się dwa kilometry od ich położenia.
    Gdy obaj zmęczeni doszli już na miejsce, Nico spojrzał na zegarek od brata. Nick kupił go parę dni po tym jak dowiedział się kiedy były jego urodziny. Nico opierał się, lecz gdy szatyn otwiera usta, wszyscy milkną, nawet zwierzęta. Miał tak magiczny głos, prawie tak jak Czarmowa Piper. Wskazówki zegarka wskazywały na to, że jest parę minut po czwartej nad ranem.
- I co było tak strasznie? – Zapytał Nico z złośliwym uśmieszkiem  na twarzy. Złotowłosy objął czarnookiego w tali i przyciągnął do siebie.
- Nie, z tobą nigdy – Usta Willa lekko dotknęły ust czarnowłosego. Gdy Nico lekko przymknął oczy, złotowłosy przewrócił go na plecy i  zaczął się śmiać. – Gonisz.
    Will zaczął uciekać w ciemny las. Nico poderwał się z ziemi i popędził za ukochanym. Ich zabawa trochę przypominała pościgi bogów lub innych mitologicznych stworzeń za nimfami lub łowy, łowy Artemidy i jej sojuszniczek. Złotowłosy uwielbiał biegać, Nico nigdy by mu w tym nie dorówna. Choć Will zawsze dbał o jego kondycję. Czarnooki stracił z oczu niebieskiego i się trochę zmartwił. Nico przyspieszył. Parę minut po rozpaczliwym szukaniu i nawoływaniu Nico stanął by odpocząć. Z jego ust wylatywała para. Nagle ktoś złapał Nico za usta i odciągnął do tyłu. Chłopak szamotał się lecz napastnik był silniejszy, odciągnął czarnowłosego parę metrów dalej i w końcu go puścił. Chłopak szybko wstał, wyciągnął sztylet spod rękawa i przyłożył go do szyi złoczyńcy. Jego oczom ukazał się Will z palcem jednej ręki przy ustach, a palec drugiej, powędrował w stronę dwóch osób, których chłopak przedtem nie zauważył. Z zarysu postaci można było wywnioskować, że są to dwie kobiety.
    Nico zmrużył oczy i ze swoim Podziemnym wzrokiem spojrzał na ów panie. Jedną chłopak rozpoznał od razu. Była to jego znienawidzona macocha, Persefona. Była ubrana w czarny płaszcz do ziemi. Drugiej kobiety czarnowłosy nie rozpoznał, miała ona długie blond włosy i czarną sukienkę do ziemi. Jej suknia różniła się tym od sukni Pani Podziemia, że wiła się jeszcze przez pół metra po runie leśnym. Kobiety były pochłonięte w rozmowie.
- Moja kochana Nemezis, jesteś pewna, że chłopak jest gotowy? – Zapytała Persefona. Bogini zemsty lekko się uśmiechnęła.
- Ten szczyl jest gotowy zawsze, ale to zawsze na zemstę, moja kochana Persefono. W końcu to ja go urodziłam – Nico wydało się dziwne, że bogini mówi tak o swoim dziecku. Blondynka lekko się uśmiechnęła. – Mam nadzieję, że zrozumiał plan.
- Tak, ciekawe. Martwi mnie tylko jedna rzecz. Czy ten… dzieciak będzie potrafił zabić z zimną – Persefona odrzuciła swe czarne jak słoma włosy do tyłu.
- Mike? Gdybyś widziała, co robił z zabawkami gdy był mały. Wyrywał misiom głowy, żołnierzyki łamał na pół, a samochody zrzucał z piętra. Najbardziej lubił bawić się nożami – Twarz Nemezis przybrała wyraz czystego szaleństwa.
- Bardzo dobrze, bardzo dobrze. Już na mnie pora, kochanie. Dopilnuj wszystkiego – Persefona zapadła się pod ziemię.
- Nienawidzę jak to robi – Blondyna podniosła lekko suknię i skoczyła w niebo, parę sekund później już jej tam nie było.
    Nico obrócił się w stronę Willa.

- Hostibus – Powiedzieli w tym samym czasie. Los nie był po ich stronie. Nico usłyszał odgłosy sów i w tym samym momencie upadł na leśne runo.

piątek, 5 grudnia 2014

ROZDZIAŁ V +18

~ Chciałbym wam życzyć wspaniałych Mikołajek JDzisiejszy rozdział jest trochę inny niż zwykle. Jest +18!!!!! Wiecie nie chcę was demoralizować (żyjemy w XXI wieku, tak wiem) itp. Szanuję jeśli ktoś go nie przeczyta, ale też szanuję osobę, która to przeczyta. Nie oszukujmy się seks jest codzienną sprawą, jak nie w szkole do w Internecie lub w telewizji :/ Więc miłego czytania, komentowania i przeżywania J Przepraszam za wszystkie błędy~

    Nico myślał o ostatnich zdarzeniach. Okazało się, że Nick jest synem Hadesa, ale również bardzo dalekim potomkiem Posejdona . Gdy narodziła się pra pra pra… ileś razy pra babcia, bóg mórz i oceanów powiedział, że kiedy narodzi się dziecko Hadesa w jego rodzinie zostanie uznane również przez niego, będzie ono miało te same zdolności co dzieci obu bogów, a nawet lepsze. Nick Mortem był tym dzieckiem. Nick. Jest świetnym bratem według czarnookiego, zaakceptował jego związek z Willem, bronił go przed Hostibusem i nadal nie pozwala rzucać innym obelg w stronę Nico i Willa, złotowłosy bardzo polubił nowego członka rodziny czarnowłosego. Dobrze się dogadywali okazało się, że obaj grają w tą samą grę, czyli w kosza. Potrafili tam grać przez cztery godziny bez przerwy! Nico był zadowolony z takiego obrotu sprawy.
    Nico również odbywał lekcje z Willem, gdy zaczął się wrzesień obaj tego pilnie przestrzegali. Cztery godziny zajęć i godzina „oglądania” naukowego filmu, zwykle kończyło się tak, że film leciał, a obaj herosi się nawzajem łaskotali. Nicholas podczas ich nauki ćwiczył na arenie lub grał w koszykówkę z innymi obozowiczami. Oczywiście chłopak nie mógł się pozbyć łańcuszka dziewcząt od Afrodyty, Demeter, Ateny i Hades wie, od jakich bogów jeszcze! Adoratorki Mortema uspokajały się wtedy gdy rozmawiał z Clarisse, której Nick też się podobał. Chłopak nie miał z tego żadnej uciechy, nie zwracał na nie po prostu uwagi. Gdy Nico spytał się go, czy jakaś mu się podoba odpowiadał, że nie. Wyznał, że lubi silne kobiety takie, które ciężko zdobyć, waleczne, odważne i władcze. Córka Aresa, panna La Rue była taka, lecz burzooki mówił, że to tylko jego koleżanka.
    I tak mijał dzień za dniem. Gdy nastał listopad, pogoda Obozu Herosów się nie zmieniła nadal była upalna, ale nie aż tak jak w czerwcu czy lipcu. Nico leżał  z Willem na plaży, trzymając się za ręce i patrząc jak zachodzi słońce za horyzont morza. Złoty piasek wpadał im w krótko obcięte włosy oraz błąkał się po ich nagich torsach, parę minut temu wraz z Nickiem, cała trójka pływała w morzu. Złotowłosy uczył Nico jak się pływa, a jego brat szalał na desce windsurfingowej. Gdy zrobiło się już trochę późno, burzooki oznajmił, że musi udać się do lasu i dziś nie wróci na noc do domku numer trzynaście oraz dał Willowi oczywisty znak, że to  on ma tam dziś przebywać z jego bratem.
    Will obrócił się i pocałował Nico w policzek. Chłopak oblał się rumieńcem, nie wiedział skąd u niego taka reakcja. Całował się ze złotowłosym milion razy dziennie!
- Kocham Cię, wiesz – Powiedział niebieskooki, uśmiechając się do czarnowłosego. Will miał na nosie czarne okulary przeciwsłoneczne. Choć słońce nie świeciło mu w oczy, to jednak się uparł by je włożyć ponieważ staje się wtedy bardziej cool. Czarnooki uważał, ze wygląda w nich bosko! Ale też uwielbiał „problemy” swojego chłopaka.
- Wiem. Mówisz mi to po parę set razy dziennie! – Nico wstał i położył się na plecach syna Apolla. Jego członek się tym podniecił, zresztą jak zawsze gdy widział Willa. Nico miał ochotę na niegrzeczną zabawę z Willem, tak dawno nie współżyli. – Chodź do mnie, wiesz na co mam ochotę – Wyszeptał uwodzicielsko Nico. W ucho syna boga słońca. Od pewnego czasu zauważył, że bardzo się zmienił jego charakter i podejście do życia. Nico się to podobało.
   Obaj herosi wstali, zabrali swoje rzeczy i czym prędzej pobiegli do kabiny Hadesa. Gdy tam dotarli rzucili swoje rzeczy byle gdzie. Złotowłosy zamknął drzwi na klucz, a Nico zasłonił wszystkie ciężkie, czarne firany. Pomieszczenie stało się nagle czarne, oświetlało je jedynie słabe pochodnie, które swoim zielonym kolorem nadawały nastrój czynności, która za moment miała się tu stać. Czarnowłosy położył się na łóżku, a Will na nim. Powoli zaczął całować szyję Nico, ten wydawał z siebie tylko lekkie jęki zadowolenia. Pocałunki Willa były delikatne,  spokojne i przemyślane w, które miejsce trafić by jeszcze bardziej pobudzić ciało chłopaka. Oczywiście nie mogło się obyć od, lekkiego ssania sutków czarnowłosego. Gdy Will doszedł już do spodenek syna Hadesa zaczął je powoli ściągać nie przestając całować ciała Nico. Gdy spodnie wylądowały na podłodze, przed Willem stanęło sześcio calowe wyzwanie (1 cal= ok. 3 cm dop.aut.).Penis Nico prawie, że rwał się do ust syna Apolla.  Syn boga muzyki podjął się próby i włożył całego penisa Nico do ust. Król Duchów wydał przy tym głośny jęk zadowolenia, było to dla niego uczucie na uczuciami, chciał trwać w tym wiecznie, do słownie wiecznie. Język Willa tez dawał o sobie znać, krążył wokół wału członka di Angelo, jego ręce też cały czas pracowały masując sutki  najmłodszego dziecka Pana Podziemia. Chłopak miał wrażenie, że Will był do tego stworzony.
- Teraz ja chcę – Wyszeptał Nico.
    Widać było, że Solace nie chce przestać, lecz w końcu ustąpił. Nico powtórzył działania swojego partnera, gdy doszedł do spodni szybko je ściągnął i rzucił na podłogę. Teraz to Nico miał przed sobą nie sześcio tylko ośmio calowe zadanie. Chłopak ledwo włożył penisa do ust, lecz zawsze Will mu powtarzał, że ma „głębokie gardło”, chłopak powoli zaczynał krążyć językiem wokół członka blondyna. Jego penis był gorący i twardy jak kamień. Ten tylko jęczał ze szczęścia, di Angelo wyciągnął go sobie z ust i zaczął go powoli całować, delikatnie. Po pewnym czasie po brodzie Nico zaczęło spływać nasienie Willa. Chłopak posłał mu uśmiech, a ten go odwzajemnił słowami.
- Obróć się na plecy – Nico wykonał rozkaz. Podczas seksu Will zawsze wiedział co zrobić kiedy i jak. W tej sprawie był despotycznym władcą.
    Syn Podziemia się obrócił. Will położył się na nim i zaczął lizać plecy Nico oraz masować jego pośladki. Jego język poruszał się powoli, ale zdecydowanie. Góra, dół, góra, dół. Było to jak codzienna rutyna. Złotowłosy wyznał mu podczas, któregoś razu, że „kocha pieprzyć jego seksi tyłek”. Czarnowłosy podczas tych zabaw Willa, czuł dwa uczucia. Jego erekcję wbijającą się w materac i erekcję Willa która dotykała jego uda. Niebieskooki powoli zbliżał się do celu tej zabawy. Zaczął powoli wkładać swojego penisa w tyłek Nico. Chłopak wydał z siebie cichy jęk.
- Mocniej – Poprosił Nico. Will spełnił jego prośbę.
    Po chyba dziesięciu minutach tej przyjemności, czarnowłosy odwrócił się na plecy i zobaczył brudną od spermy pościel, znajdował się ona w dwóch miejscach. Tam gdzie znajdował się Nico i Will. Ich satysfakcja powoli wsiąkała w kołdrę. Teraz to Nico zaczął powtarzać czynności Willa. Czuł się wtedy najważniejszy. Czuł tak jakby nic poza nim i Willem nic nie istniało. Czuł  pożądanie. Gdy po jakiś dwudziestu minutach skończył. Obaj położyli się koło siebie i zaczęli masturbować się nawzajem. Gdy na czynność również się zakończyła, znów oddali swoje nasienie. Nico położył się na Willu i zaczął go całować, a ten dalej robił swoją ulubioną rzecz, czyli masował tyłek kochanka. W tym pocałunku trwali chyba dwie godziny. Ich języki pieściły się nawzajem. Lecz po pewnym czasie ich pozycja zmieniła się przypominając  liczbę 69. Gdy przestali, cali zmęczeni i oblani potem zasnęli ze splecionymi rękoma.
    Gdy Nico się obudził, Will nadal rozebrany bawił się jego grzywką. Syn Hadesu miał zakwasy prawie w całym ciele, szczególnie w pośladkach i mięśniach brzucha. Solace miał pewnie to samo.
- Dzień dobry, Sunshine – Tak Will go zawsze nazywał, jego oczy były zmęczone. – Daliśmy wczoraj czadu, nieprawdaż?
- Z tobą? Zawsze – Mówiąc do Nico zaczął całować Willa.
   


~Jeśli tu dotarliście, to znaczy, że jesteście tak samo porypani jak ja lub nie J Chciałbym poznać waszą ocenę na temat takich rozdziałów. Podobają wam się? Jeszcze raz wszystkiego co sobie zamarzyliście na Mikołajki, mam nadzieję, że się spełnią ;) Jeszcze raz sorry za błędy ;-; ~

sobota, 29 listopada 2014

ROZDZIAŁ IV

    Chłopak posłał Nicowi, nonszalancki uśmiech.
- Mogę, wejść do środka? – Zapytał brunet. Nico odsunął się od drzwi i wpuścił przybysza do swojego domku. Chłopak zdjął kurtkę i rzucił ją na wolne łóżku, odwrócił się do Nica.
- Jestem, Nico di Angelo – Czarnooki wyciągnął prawą rękę w stronę chłopaka.
- Nicholas Mortem, ale mówią na mnie Nick – Chłopak uścisnął rękę czarnowłosego. – Wiem, że to dziwne. Jakiś obcy typ, nie wiadomo skąd, wchodzi do twojego domu i mówi, że jest twoim bratem. Zdaję sobie z tego sprawę, Nico, ale muszę spotkać się z Chejronem.
- Nie ma sprawy tylko, kim ty jesteś? – Zapytał czarnooki, sięgając po swój miecz ze stygijskiego żelaza, który był oparty o ścianę, i przykładając go do gardła chłopaka. Nick, nawet się nie cofnął.
- Spokojnie, nie jestem potworem, musisz mi zaufać – Powiedział brunet, odwracając ostrze miecza, ku podłodze. Nicowi się to nie spodobało. Coś mu w tym chłopaku nie pasowało, był zbyt spokojny. Skąd wiedział o Chejronie i jak się tu dostał? – To ja będzie z tymi odwiedzinami?
- Chodź, zaprowadzę cię do tego twojego Chejrona – Nico odwrócił się i nawet nie dał Nickowi czasu na odpowiedź. Swój miecz przypiął do pasa i ruszył ku Wielkiemu Domowi.
    Przez całą tę drogę chłopcy nie odzywali się do siebie. Tylko Nick przez całą drogę nucił jakąś piosenkę o drzewie wisielców czy jakoś tak. Gdy doszli do celu, Nico zapukał do drzwi.
- Wejść  – Był to ciepły głos centaura, który pewnie popijał herbatę jak zawsze o tej porze.
Nico nacisnął klamkę i wszedł pierwszy do budynku, a brunet za nim. Znajdowali się w przedsionku więc weszli do salonu.
- Dzień dobry, Chejronie – Powiedział czarnooki.
-Dzień dobry, Nico – Odpowiedział Chejron z nad filiżanki herbaty. Co dziwne nauczyciel łucznictwa był w swojej końskiej postaci.
- Mamy gościa, który straszliwie chce się z tobą zobaczyć – Czarnowłosy odsunął się w bok, tak by centaur mógł zobaczyć bruneta.
    Gdy Chejron zobaczył Mortema, zamarł. Jego oczy przybrały wyraz przerażenia, a zarazem ulgi. Centaur zrobił chyba najbardziej najdziwniejszą rzecz, jaką mógłby zrobić. Ukłonił się przed przybyszem.
-Książę, miło mi cię znów widzieć – Powiedział Chejron, prawie dotykając podłogi nosem.
- Książę?! – Te słowa, same wyrwały się z ust Nica
- Tak, Nico, książę – Odpowiedział centaur, prostując się.
- Chejronie, wiesz że nie lubię jak robi się z tego, Zeus wie co – Powiedział Nick, podchodząc i przytulając się do centaura jak stary druh, który właśnie wrócił z wojny na śmierć i życie.
- Nicholasie widzę, że poznałeś już swojego brata, Nica – Powiedział Chejron, wchodząc do swojego magicznego wózka dla inwalidów, który stał przy ścianie pomieszczenia, w którym się znajdowali.
- Nie rozumiem, jesteś jakimś księciem i znasz Chejrona? – Zapytał oszołomiony Nico.
- Tak, Księciem Podziemia i Zagubionych Duch, nasz ojciec nadał mi ten tytuł po moich narodzinach – Odpowiedział chłopak, bawiąc się swoim kolczykiem. -  Chejrona znam dość długo był moim nauczycielem.
Nico dalej nic nie rozumiał.
- Ok, zacznijmy od początku. Nawet ja tego nie rozumiem – Powiedział Nick siadając w fotelu, czarnowłosy uczynił to samo. – Urodziłem się dokładnie jedenastego czerwca, tysiąc siedemset osiemdziesiątego szóstego roku w Londynie. Gdy Hades się dowiedział o moich narodzinach „zamroził” moją mamę i mnie za razem. Mówił jej, że musi się tak stać, a ona się zgodziła wiedząc kim jest i, że zna przyszłość. Zabrał więc mamę do swojego królestwa, tam czekała ze mną w brzuchu, aż do tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego. Gdy wróciliśmy do życia, mama zaczęła pisać książki na temat mitologii greckiej. Zbiła na tym miliardy dolarów. Gdy się urodziłem, przeprowadziliśmy się z Londynu do Los Angeles. Tam dorastałem, pewnego dnia kiedy miałem cztery lata, odwiedził nas Chejron – Chłopak spojrzał na centaura i obdarzył go uśmiechem, zaraz już wrócił do mówienia. – Uczył mnie greki, łaciny oraz innych języków obcych, walki z potworami oraz jak przetrwać mając tylko zapałkę. W dniu moich dwunastych urodzin, Chejron wraz z mamą powiedzieli mi kim jest mój ojciec, na początku myślałem, że żartują, ale to nie był żart. Wtedy zobaczyłem Chejrona w całej okazałości. Mieszkał u nas jeszcze przez dwa lata ucząc mnie jak zapanować nad moca… mocą daną mi przez ojca, mama w tym czasie pisała kolejne książki. Lecz nadeszła pewna feralna noc.
Nick urwał, spojrzał na centaura, który był wpatrzony w kominek, jakby wspomnienia tej nocy, o której mówił brunet, wracały do głowy centaura.
- Tej nocy, mój dom zaatakowała orszak potworów – Zaczął ponownie chłopak. -Wybiliśmy prawie wszystkich, zostało ich tylko czworo. Kiedy Chejron walczył z jednym, a ja z drugim, trzeci potwór rzucił mi się na plecy, widząc to moja matka zaprzestała walki z czwartym, tak moja mama potrafiła walczyć i to bardzo dobrze jak na śmiertelniczkę. Podbiegła do mnie i wbiła stworowi, który wisiał mi na plecach, sztylet w kręgosłup, lecz zapomniała o jednym. Nigdy nie odwracaj się plecami do wroga. Czwarty potwór… - Nick nie dokończył, po jego pliczku zaczęły spływać łzy. – Gdy to się już skończyło, Chejron kazał mi uciekać. Spakowałem wszystko co się dało. Chciałem by poszedł ze mną lecz on powiedział, że nie może iść, jest to misja, której tylko ja muszę sprostać i tak się rozdzieliliśmy. Wędrowałem przez kraj, aż w końcu ojciec zabrał mnie do Podziemia, mieszkałem tam, aż do teraz – Burzooki skończył opowieść.
    Przez pierwsze minuty nikt, się nie odzywał. Ciszę tę przerwał Nico.
-Przepraszam, że ci nie uwierzyłem, gdy do mnie przyszedłeś. Ojciec mówił mi, że niedługo przybędzie jego dziecko. Przepraszam, no za miecz.
- Nic się nie stało, rozumiem – Nick uśmiechnął się do Nica. – Żółwik na zgodę? – Zapytał brunet wyciągając pięść w stronę swojego brata.
- Żółwik na zgodę – Nico przybił żółwia z bratem, z jego nowym bratem.
- Chejronie wszystko w porządku? – Zapytał Nick patrząc na centaura, który prawie stał w ogniu kominka.
- W najlepszym, chłopcy idźcie już na kolację, zaraz do was dołączę, myślę że Nick musi poznać teren Obozu – Centaur dalej wpatrywał się w ogień kominka. Widać było, ze Nick chciał mu się sprzeciwić, lecz tego nie zrobił.
- To może chodźmy na tą kolację, umieram z głodu – Nicholas wstał. – Do zobaczenia, Chejronie.
- Tak, choć. Ja też jestem głodny. Do zobaczenia – Nico wraz z bratem wyszli z wielkiego domu, zostawiając centaura razem z jego myślami. Herosi zmierzali do pawilonu jadalnego.
    Nico miał nadzieje, że Wil też się pojawi na kolacji. Mylił się, pewnie siedział jeszcze w szpitalu. Nico usiadł przy stole Hadesa, burzooki zrobił to samo. Po wrzuceniu ofiary dla ich ojca, nastolatkowie zaczęli jeść, a przy tym poznając siebie nawzajem. Inni herosi dziwnie się patrzyli na Nicka. Jakby chcieli go przebić włócznią. Brunet widział te spojrzenia, ale za bardzo się nimi nie przejmował. Zajadał się krewetkami i innymi owocami morza. Nico zaś, jadł zupę krem z batatów.
- Czyli ile masz w końcu lat? – Zapytał czarnooki, wkładając łyżkę zupy do ust.
- Ogólnie mam jakieś z trzysta z kawałkiem – Nick zaśmiał się głośno. – Ale, tak na serio mam teraz siedemnaście lat, wiesz w Podziemiu wolniej się starzejesz. Ty pewnie masz z piętnaście, uczuć od ciebie jeszcze resztki, po Piętnie naszego tatusia.
- Czyli, aż tak bardzo śmierdzę, że mój własny brat mi to wypomina – Nastolatkowie zaczęli się głośno śmiać, co było dziwne byli przecież synami boga umarłych. Nicowi  dobrze się rozmawiało z bratem, był taki wyluzowany, nie wstydził się swoich emocji podczas opowieści o swojej mamie. Był bratem, o którym Nico tak marzył. Czarnowłosy spojrzał się w stronę stołu nauczycieli, Chejron siedział tam i patrzył się na chłopców z cieniem uśmiechu na twarzy. Ich wspólną radośc przerwał syn Nemezis, Mike Hostibus.
- Widzę Nicusiu, że znalazłeś sobie nowego pedałka do twoich zabaw, hmm? Twój Solace o tym wie? – Chłopak był niższy od Nica o jakieś dwa centymetry. Miał szare włosy i zielone oczy. Z twarzy był podobny do jakiegoś boksera. Nico nienawidził tego padalca.
- Zamknij się, Hostibus – Rzucił Nico w stronę napastnika.
- Nie zamierzam – Zaśmiał się Mike wylał zupę czarnookiego, na jego głowę. Nico chciał mu coś zrobić, lecz Nick był szybszy.
    Złapał szatyna za koszulę i przybliżył do siebie. W jego oczach malowała się wściekłość.
- Posłuchaj mnie, chłoptasiu. Nikt, rozumiesz nikt, nie będzie obrażał mojego brata w moje obecności, czaisz? – Zapytał brunet. Wszystkie oczy były zwrócone w stronę nastolatków. Mortem zwrócił się teraz do Chejrona. – Chejronie mogę się… zabawić, tak dawno nie walczyłem z innymi herosami? – Nauczyciel łucznictwa uśmiechnął się do swojego dawnego wychowanka. – Oczywiście, książę – Centaur wymawiając te słowa, chciał chyba dać burzookiemu jakąś przewagę, oznajmiając że jest księciem.
- Więc, dobrze. Wyzywam waszych trzynastu najlepszych wojowników do walki  na arenie za dziesięć minut, starczy wam tyle?  - Mówiąc do Nick, odepchnął od siebie Hostibusa. Dzieci Aresa już wstały od swojego stołu, nie zadowolone, że jakiś heros wyzywa je na ich terenie.
- Niby czemu, mamy przyjąć twoje wyzwanie? – Zapytała Clarisse La Rue.
- Czyli rozumiem, że stchórzyliście. Czyżby trzynastu herosów na jednego bezbronnego syna Hadesa, to za dużo jak dla was? – Brunet uderzył w czuły punkt dzieci boga wojny.
- Za dziesięć minut, na arenie – Warknęła Clarisse i wyszła z pawilonu jadalnego wraz ze swoim rodzeństwem.
- Zwariowałeś? – Zapytał Nico, właśnie poznał swojego brata nie chciał go tracić tego samego dnia.
- Nie, nie zwariowałem. Nikt nie będzie cię obrażał, Nico. Jeśli pozwolisz chciałbym poznać twojego ukochanego, jeśli dobrze zrozumiałem, tego szczura – Mówiąc to chłopak wstał od stołu i ruszył na arenę. Skąd on wiedział gdzie się co znajdowało? Nico musiał go się zapytać o to przy najbliższej okazji. Burzooki wszedł na arenę bez zbroi, tylko w swojej czarnej koszulce, czarnowłosy usiadł na trybunach i tak właśnie bracia czekali na bitwę, która miała się odbyć za jakieś dwie minuty.
    Gdy nadszedł czas starcia, cały Obóz Herosów zajął miejsca dla gapiów, zaś wybrana trzynastka weszła na arenę. W jej skład wchodziła: Shurelia , córka Hypnosa, Hostibus od Nemezis,Clarisse oraz piątka jej rodzeństwa, Drew od Afrodyty, Michael od Hefajstosa i trójka dzieci Ateny. Cała trzynastka była odziana w pełną zbroję, jedni trzymali włócznie inni zaś miecze. Nicholas posłał im wredny uśmiech.
- Czym się dzisiaj pobawimy? – Zapytał się Nick swojej skórzanej bransoletki, która znajdowała się na jego prawej rece. Nico zaczął się zastanawiać czy chłopak jest zdrowy na umyśle. – Niech będą, topory, stygijskie żelazo i niebiański spiż – W jego dłoniach pojawiły się dwie sztuki broni, o których mówił przed chwilą. Czarnooki cofnął w myślach swoje oskarżenia.
    Pierwsza wystąpiła Shurelia, uniosła swoją prawą rękę w stronę bruneta. Jej włosy lekko się uniosły i zafalowały. Próbowała do uśpić. Nick uśmiechnął się pod nosem, machnął tylko toporem z czarnego żelaza, a na córkę Hypnosa spadła góra kości. Dziewczyna straciła przytomność. Rozeźlona Clarisse ruszyła wraz z reszta grupy na nowego Obozowicza. Ten machnął tylko toporem z niebiańskiego spiżu… ale nic się nie stało. Po chwili fala wody zmiotła jedenastkę półbogów w stronę lasu. Pozostawiając Clarisse sam na sam z Nickiem. Wszyscy w trybun wstali, robiąc „och” i „ach”. Nica zastanawiało jak on to zrobił?! Mówił, że jest synem Hadesa, a tu nagle takie sztuczki z wodą? O co chodzi? Clarisse była tak oszołomiona, że upuściła swoją elektryczną włócznię. Brunet widząc miny przeciwniczki i reszty obozowiczu, uśmiechnął się od ucha do ucha. Czarnooki spojrzał na Chejrona. Centaur wyglądał jakby burzooki nie zrobił nic nadzwyczajnego. Nick ze sposobności, że La Rue, stoi oszołomiona skrzyżował oba topory, a córka Aresa została zamknięta w klatce z kości. Brunet odwrócił się do widzów i ukłonił się nisko. Nikt nic z tego nie rozumiał, syn Hadesa władający wodą?
- Kim, ty jesteś? – Zapytał, któryś z gapiów.
    Nad głową Nicholasa Mortema, pojawił się symbol. Czaszka z dwoma skrzyżowanymi trójzębami .


~Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał J Wiem że nie było Solangelo, ale chciałem napisać takie coś J Jako, że w następną sobotę będą Mikołajki, szykuję dla was specjalny  rozdział z masą Solangelo J Ten rozdział chciałbym dedykować pewnym herosom, Ani, która użyczyła mi swojej postaci, córki Hypnosa -Shurelii, Karro, którą poznałem dopiero w czwartek, ale i tak uważam, że jest zajebista oraz reszcie herosów z Gdyni i okolic ;) Chciałbym, tez przeprosić za błędy ;-; ~


sobota, 22 listopada 2014

ROZDZIAŁ III

    Syn Hadesa miał dziwne sny.
Jakby przebłyski przyszłości, słyszał głos, głos nastoletniego chłopaka, który do niego krzyczał, by ten się schował. Nico nic z tego nie rozumiała. W tym śnie zobaczył też twarz, twarz Willa, który chyba płakał. Chłopak, który do nich krzyczał, zawołał po imieniu jakąś dziewczynę. Nico nie był pewny, ale chyba chodziło o Reynę. Nagle sceneria się zmieniła, Nico leżał u stóp, a raczej łap, wielkiej wilczycy. Obraz znów się zmienił, teraz Nico obserwował jak czarnoskóra dziewczyna, leci na wielki orle. Nico obudził się zlany zimnym potem.
    Leżał nadal w tym ciemnym pokoju, ale nie w swojej izbie. Przekręcił głowę w stronę drzwi, mosiężna gałka była dziwnie wykręcona. Chłopak rozmasował kości.
- Hej, Nico – Czarnowłosy podskoczył z wrażenia. Nie wyczuwał obecności człowieka. Z cienia wyłonił się Will. Skąd tu tyle mroku? – Nieźle nas przestraszyłeś.
- Ile tu leżę? – Zapytał czarnooki bez żadnego przywitania. Nie chciał oglądać tego gościa.
- Trzy dni, mamy dziś ósmego sierpnia. Przez cały ten czas trząsłeś się i pociłeś. Musiałem zmienić ci chyba trzy razy pidżamę – Powiedział Will siadając na skraju łóżka Nica. Czarnowłosy zbadał go uważnie wzrokiem. Coś tu nie pasowało. Jego oczy były bardziej zmęczone niż zwykle. Jego kości policzkowe, zapadnięte, jakby nie jad przez całe te cholerne trzy dni. Śmierdział śmiercią co było bardzo niepokojące. – Mam ci parę rzeczy, do wyjaśnienia. Po pierwsze gdy straciłeś przytomność po raz pierwszy byłeś otoczony czarną mgłą. Gdy jej dotykałem parzyła i wchłaniała mi się w skórę, osłabiało to mnie. Ledwo cię tu zaniosłem – Nico chciał mu przerwać, lecz ten uciszył go ręką. Will ciągnął dalej. – Gdy się już obudziłeś po raz pierwszy, wtedy gdy byłem tu z Clarisse – Córka Aresa, Nico musiał sobie porozmawiać o niej ze złotowłosym. Nie będzie to wcale miła rozmowa. – Omal nie stanęło ci serce! Po drugie wiesz, że gadasz przez sen? – Ostatnia wypowiedź chłopaka, zdziwiła Nica tak, że zapomniał języka w gębie. Will spojrzał Nicowi w oczy. Patrzyli tak na siebie przez jakieś cztery minuty. Nico musiał przetrawić te wszystkie informacje.
- Te wszystkie sny, co z nimi? – Zapytał syn Hadesa.
- Miałem nadzieję, że o to zapytasz – Will wygodnie się usadowił na łóżku Nica. – No to od początku. Gdy zaniosłem cię tutaj, poszedłem do naszej obozowej biblioteki i trochę poczytałem. Okazuje się, że to całe Piętno ma trzy fazy. Pierwsza cześć to: zmiana i brak przytomności plus w gratisie ta czarna mgła. Podczas tej części Dziecko Podziemia śni, o swoich marzeniach, przez rozmowy innych.
- Nie rozumiem – Powiedział zawstydzony Nico. Jeśli to były jego marzenia…
- Chodzi o to, że śnicie o tym czego pragniecie, gdy słyszycie czyjąś rozmowę na wpływa na sen. Myślicie wtedy, że na przykład dana obietnica jest kierowana do was, ale ona istnieje tylko w realnym świecie pomiędzy rozmówcami. Rozumiesz? – Zapytał Will.
- Mniej więcej – Odpowiedział Król Duchów.
- Druga część to szczątki przyszłości. Właśnie ja przeszedłeś, a trzecia… - Will się zatrzymał.
- Co trzecia – Nico lekko się uniósł nad swoją poduszką.
- Trzecia faza jest najgorsza – Will westchnął. – Zobaczysz swoje największe obawy, to co się obrzydza, to czego się najbardziej boisz. Możesz to przeżył lub… umrzeć – Will skończył ze wzrokiem wpatrzonym w mosiężną klamkę, jakby na coś czekał lub na kogoś.
- Jakie… jakie są szanse na to, że przeżyję – Zapytał cicho Nico.
- Pół, na pół – Rzucił Will
- Fajnie, mniej więcej za ile to się stanie? – Zapytał chłopak.
- Nie wiadomo, może zacząć się to za chwilę lub nawe…
    Will nie dokończył, Nico wszedł w trzecią i ostatnia fazę.
    Nico leżał na czarnej ziemi. Był ubrany w jeansy, czarne buty, czarną koszulkę i swoją kurtkę pilotkę. Wokół niego krążyły szare duchy. Jeden z nich wystąpił z szeregu. Był niższy od Nica o kilka cali. Miał na sobie czarny garnitur ze zwiędniętym kwiatem w kieszonce.
- Nadchodzi, ten, którego wszyscy nazwisko znać powinni – Gdy duch przemówił, Nico prawie nie upadł na kolana. Był to głos jego ojca, zimniejszy niż zwykle.
- Jego głos w ciemność was zaprowadzi – Tym razem Nico usłyszał ciepły kobiecy głos. Czy duchy mogą zmieniać osobowości wraz z głosem? Nieważne.
- Przepowiednię Królowej odmieni – I znowu to samo. Tym razem zjawa brzmiała jak młot uderzający w gorący spiż.
- Nie brzmiało to jak, przepowiednia – Wyszeptał Nico
- To są szczątki przepowiedni, która została zapisana wiele wieków temu – Nic usłyszał za sobą znienawidzony głos. Odwrócił się. Jego oczom ukazała się kobieta, wysoka kobieta. Odziana w czarną suknię do kolan i czarny szal przewieszony w talii. Jej nogi były bose, jakby przed chwilą wyszła z dyskoteki dla umarłych.
- Persefono, jak miło cię znów widzieć – Skłamał Nico. Królowa Podziemia obdarowała go sztucznym uśmiechem.
- Nie wysilaj się młodzieńcze, zgniłam w domu twego ojca tak, by wyczuć kłamstwo – Powiedziała kobieta. – Chcesz coś wiedzieć, nie mam zbyt wiele czasu.
- Tak, tylko jedno. Dlaczego ty?! – Zapytał Nico, wskazując na kobietę ręką.
- Twój ojciec mnie o to poprosił. Wiesz, że jestem twoją patronką? – Zapytała Persefona.
- Nie, nie wiem  - Rzucił Nico zdejmując kurtkę i odsłaniając swoje dobrze zbudowane ramiona. Było mu strasznie gorąco.
- Wiesz, zawsze wolałam zajmować się swoim ogrodem, ale się zgodziłam myślała, że będziesz… inny
- Co masz na myśli mówiąc inny? – Spytał chłopak mierzwiąc swoje włosy.
- Nie tak bardzo, podobny do swojego ojca – Nico chciał jej przerwać i powiedzieć, że to nie prawda. Persefona była szybsza – Nawet mi nie mów, że tak nie jest. Nie mam za wiele czasu. Słuchaj za jakieś siedem, osiem dni do waszego obozu, przybędzie kolejne dziecko, mojego męża – Gdy mówiła „kolejne dziecko, mojego męża”  wyglądała jakby chciała zwymiotować. – Więcej ci nie powiem choć chciałabym ci zepsuć „niespodziankę”, ale Fata by mnie zabiły – Powiedziawszy to rzuciła w stronę Nica, mała czarną kulkę. – Jedno życzenie, pamiętaj tylko jedno – Nico chciał się jej zapytać co to znaczy, ale Persefona zniknęła w smugach mgły.
- Jak zawsze, najpierw coś gada, nie kończy i ucieka. Nienawidzę tego babska – Nico kopnął czary kamyk. Chłopak rozejrzał się dookoła znajdował się w… sam nie wiedział gdzie się znajdował. Wziął jakiś kamyk i cisnął z całej siły nim nad siebie, szybko odsunął się od swojego dawnego położenia. Nagle słyszał głośne BUM i kamyk spadł na ziemię. Czyli znajdował się w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Spojrzał za siebie, zobaczył tam wielkie czarne narcyzy, rabatki, hiacynty i czerwone róże. Kwiaty były ogromne, miały chyba z metr i pół. Nico nad nimi górował. Ziemia pod jego stopami była czarna i kleista. Chłopak przypomniał sobie o swojej kurtce, spojrzał w miejsce gdzie ją z siebie zrzucił. Kurtki nie było. Czuł się jak termit w terrarium. Tylko termity nie miały ziemi wciągającej ulubionych kurtek herosów! Syn Hadesa usłyszał odgłos pocałunku. Odwrócił się jego oczom ukazał się Will całujący się z jakąś dziewczyną.
- Wi… Will? – Gdy to powiedział para zniknęła. Jego oczom ukazał się pawilon jadalny w Obozie Herosów. Wszyscy obozowicze wraz z Chejronem wyśmiewali się z Nica wytykając go palcami.
- Patrzcie, nasz Nikuś się zakochał w chłopcyku – Clarisse popchnęła go na podłogę.
Obraz znów się zmienił, stał teraz przed tronem ojca, u jego boku siedziała Persefona z wielki szaleńczym uśmiechem na twarzy.
- Moja żona miała rację, już dawno powinienem dać cię na pożarcie Cerberowi. Cerberku! – Zawołał Hades
- Ojcze proszę, ja…ja się poprawię – Wyjąkał Nico. Chłopak poczuł się jakoś inaczej, on nie był świadkiem tego wydarzenia, był ofiarą w swoich własnych lękach. Gdy Cerber, wielki pies o trzech potężnych głowach podszedł do chłopaka, ten zaczął słyszeć głosy. Pierwszy głos należał do jego zmarłej siostry Biancki.
- Przez ciebie umarłam – Powiedział lodowaty głos córki Hadesa.
- Ja też nie żyję, przez ciebie – Tym razem Nico usłyszał głos zimny jak stal, głos należący do jego matki.
- Moje życie, jest przez ciebie żałosne – Tym razem Nico usłyszał ciężki głos Willa.
- N…nie… to nie prawda. To nie jest moja winna.
-Jak nie? Persefona mówiła nam co innego – Odpowiedziały głosy jednym i zgranym chórem. Persefona. Zawsze mieszała w jego życiu, wiedział to już od dawna, ale czy byłaby w stanie zrobić, aż tak coś podłego? Córka Demeter, planuje zamach na nastoletniego chłopaka, niezły scenariusz na książkę. Persefona podeszła do psa i pogłaskała go po głowie. Hades bez władnie leżał na swoim tronie. Gdy kobieta odeszła od psa, podeszła do chłopaka i pocałowała go w czoło.
- Miłych snów, na Łąkach. Cerber! – Krzyknęła. Pies podskoczył i ugryzł Nica, tam gdzie jest serce. Chłopak usłyszał głośne piiiiiii. Jego oczom ukazała się linia jego serca, taka jak na tych monitorkach w szpitalach, przy obrazku serduszka ciągnęła się jedna prosta linia.
- Masz ostatnie życzenie skarbie? – Zapytała Królowa Podziemia. Nico wyciągnął czarną kulkę z kieszeni. Nie rozumiał dlaczego Persefona m to dała. Może po to by go więcej gnębić? Możliwe.
- Mam, jedno. Chcę żyć – Powiedział stanowczo Nico
- Czemu? – Zapytała Persefona, drapiąc się po swojej prawej dłoni.
- Ponieważ zawsze chciałem żyć, mam po co żyć, dla kogo żyć – Nico nie wierzył własnym uszom. Dosyć często miał myśli samobójcze. Ojciec zawsze mu mówił, że to głupota i nie spodziewa się tego po jego synu. Kulka w ręce Nica wyparowała. Chłopak nie pamiętał co było dalej. Zamknął oczy. Chłopak poczuł swoje najgorsze lęki : STRACH. NIEZROZUMIENIE, BÓL, POCZUCIE WINY, LĘK PRZED JEGO MACOHĄ.
    Gdy je otworzył nad jego głową dostrzegł, Willa płaczącego oraz jedną dziewczynę od Apolla. Nico nie znał jej imienia.
- Kate, dzięki. Wracaj już do swoich obowiązków – Wydyszał Will. Dziewczyna nie odezwała się nawet słowem, kiwnęła głową i wyszła z pokoju. Will upadł w nogi łóżka. – Wiesz… wiesz o tym, że twoje serce nie pracowało przez dwadzieścia minut, a…a…potem znów zaczęło…pracować – Wychrypiał Will dusząc płacz. Nico mu nie współczuł , trzeba było nie zaczynać z Clarisse.
- Nie, nie wiem. Poza tym skąd miałbym to wiedzieć – Rzucił Nico, przysuwając nogi do brody.
-Jak… jak się czujesz? – Zapytał złotowłosy, powoli się uspokajał.
- Dobrze – Odpowiedział Nico, naprawdę się tak czuł. – Słuchaj nie będę udawał, że nic nie widziałem. Jesteś z Clarisse czy nie? – Zapytał Nico masując się po szyi.
-Co? – Will zaczął się śmiać.
- Co cię tak śmieszy? – Zapytał Nico.
- Ja i Clarisse? Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Jakoś się nam udało zaprzyjaźnić po pokonaniu Kronosa. – Odpowiedział Will przybliżając się do Nica. Chłopak miał jakieś deja vu.
- Czy to prawda z twoją zmianą wieku… przez jakiegoś chłopaka? – Zapytał Nico, z nadzieja w głosie.
- Tak, to prawda. Faza pierwsza. Wszystko jest prawdą – Mówił Will dalej się przybliżając.
- A o jakiego chłopaka chodzi? – Zapytał Nico, choć znał odpowiedź.
- O ciebie, głuptasie – Will pachniał lekami i drewnem do instrumentów. Nico wiedział co się teraz stanie, uprzedził los to on pierwszy pocałował Willa.
W tym rozkosznym czynie Nico wraz z Willem trwali dość długo. Ich języki się tykały, zęby przygryzały wargi lub końcówki języków. Will siedział na Nicu, każdą nogę miał po innej stronie chłopaka. Czarnooki miał już zdejmować koszulkę partnera, gdy ten się odsunął.
-Coś nie tak? – Zapytał Nico.
- Mam nadzieję, że to wszystko na serio – Powiedział Will, głaszcząc Nica po włosach.
- Oczywiście, że na serio – Powiedział Nico, pozbywając się góry ubrania.
- Na pewno, chcesz być ze mną? – Spytał niebieskooki, dotykając brzucha Nica.
- Jasne, że chcę – Powiedział Nico i zaczął zdejmować Willowi koszulkę. Najwyraźniej chłopak nie miał już wątpliwości.
Nico wiedział, że była to jedna z najcudowniejszych nocy w jego życiu. Spróbował wielu rzeczy, o których nawet nie myślał, że doświadczy. Gdy się obudził wszystkie mięśnie go bolały, ale był zadowolony, spędził swoją pierwszą noc z jego chłopakiem. Czuł się bosko!
- Dzień dobry, skarbie – Powiedział Will, który leżał koło niego. Pocałował Nica w czoło.
- Hej – Czarnooki obdarzył Willa czułym uśmiechem – Nieźle się wczoraj zabawiliśmy, nieprawdaż? – Zapytał Nico szturchając Willa w nagi brzuch.
- To prawda – Powiedział Will uśmiechając się. Jego uśmiech był jak słońce promienny i wiecznie świecący. Niebieskooki zaczął łaskotać Nica, a ten śmiał się w niebo głosy. – Jestem głodny, a ty? Mam ochotę na naleśniki – Powiedział złotowłosy kończąc zabawę z synem Hadesa.
- Ja też, tylko gdzie tu są naleśniki?
- Zaraz coś wykombinuję , poczekaj tu taj. Pamiętasz, co? Nie wolno ci wychodzić – Powiedział Will, ubrał się w swój wczorajszy strój i wybiegł z sali.
Gdy chłopak wyszedł, Nico zaczął się śmiać, śmiać jak nigdy dotąd. Nico wstał, ubrał się w swoje rzeczy, które o dziwo tutaj były. Przypomniał sobie o swojej pilotce na urodziny, która została w jego starej izbie. Będzie musiał po nią wrócić, tak samo jak po swoje dokumenty do Wielkiego Domu. Chłopak kierował się do łazienki, była ona mniejsza niż poprzednia, której używał, ale nie narzekał. Umył się i usiadł na łóżku rozmyślając o poprzedniej nocy. Chciał to kiedyś powtórzyć, bolało ale też dawało uczucie pożądania, rozkoszy, pewności siebie. Will dobrze się spisał, ciekawe jak on sobie poradził. Chłopak był zmęczony, ale i zadowolony. Drzwi pokoju się otworzyły, a do niego wpadł odświeżony Will z tacą pełną jedzenia.
- Przepraszam, że tak długo, musiałem się no… wiesz umyć i przebrać .
- Nie ma sprawy, siadaj, jestem głodny jak Lupa – Powiedział Nico i usiadł na łóżku. Oparł się o zagłówek. Syn Apolla postawił tacę na środku łóżka, a sam usiadł po drugiej stronie w noga i położył się na oparciu.
- Jestem wykończony – Powiedział Will, susząc swoje białe zęby. Miał na sobie krótkie jeansy, pomarańczową koszulkę Obozu Herosów z głębokimi wcięciami po bokach i czarne japonki.
- Nie gadaj tylko, jedz – Powiedział Nico, odwdzięczając się uśmiechem. Obaj nastolatkowie, zaczęli pożerać swoje śniadanie.
    Parę dni później Nico wyszedł już ze szpitala. Gdy wspinał się po schodach  trzymając Willa za rękę, myślał o całej tej sprawie z Persefoną i tą czapką. Spoczywającą na dnie torby, którą Will miał na ramieniu. Obaj byli ubrani jakby było czterdzieści stopni. Will miał na sobie obozową koszulkę, spodenki do windsurfingu oraz niebieskie japonki. Złotowłosy miał coś do japonek. Nico zaś miał czarne spodnie do kolan, czarną koszulkę oraz czarne trampki. Standard. Gdy już wyszli na słońce, światło uderzyło Nica w twarz. Od tak dawna nie był na świeżym powietrzu. Zaczęło mu się kręcić w głowie.
- Wszystko w porządku? – Zapytał Will. Jego twarz była piękniejsza na słońcu. Była jak kwiat słońce dawało jej siłę.
- W najlepszym, chodźmy już – Powiedział czarnooki ciągnąc Willa za sobą. Postanowili, że nie będą udawać co do ich orientacji. Obaj się tego nie wstydzili. No może prócz Nica on się denerwować, ale starał się tego nie okazywać. Gdy szli przez trawnik, obozowicze patrzyli się na ich dłonie, spętane ze sobą, ale się nie odzywali. Nastolatkowie nie zwracali na to uwagi. Will opowiadał Nicowi jakieś sprośne żary, a ten się śmiał. Gdy doszli do domku numer trzynaście. Will zaniósł torbę do środka i wrócił Nica. Złapał go za obie ręce i spojrzał w oczy.
- Muszę lecieć no wiesz, pacjenci – Mówiąc to Will, pocałował czarnookiego w czoło.
- Jasne, rozumiem. Mam masę rzeczy do zrobienia, widziałeś ten wystrój. Jest ohydny.
Will roześmiał się i przytulił się do Nica.
-Kocham cię, wiesz – Wyszeptał mu do ucha
-Wiem, ja ciebie też – Nico przygryzł jego ucho. – Leć, tylko wpadaj wieczorami.
- Oczywiście, że będę przychodził i pamiętaj nie możesz się…
- Przemęczać, tak wiem – Nico odsunął od siebie Willa. – Leć już, chyba nie chcesz by ktoś znów umarł.
- Jasne, do wieczora! -  Rzucił Will, biegnąc w stronę swojego domku.
    Następny tydzień minął Nicowi, bardzo szybko. W dzień zajmował się remontem w swoim domku, a wieczorami Will go odwiedzał. Grali wtedy w kary, oglądali coś w telewizji, dzieci Hermesa zrobiły z tego niezły biznes lub czytali sobie książki. Skończywszy rewolucje w trzynastce, czarnooki był z siebie zadowolony. Ściany były czarne, podłoga była z czarnych desek. Ściany zdobiły pochodnie z zielonym ogniem, który nic nie podpalał, tylko dawał światło. Zasłony w czerni. Domek był na tyle duży, by zmieścić tam trzy duże łóżka. Łoża wykonane z ciemnego dębu z czarną pościelą, trzy komody oraz figurka Hadesa przy drzwiach. Nicowi świetnie się tam żyło, a czas mijał nieubłaganie.
   Nico parę dni po skończeniu remontu, czekał w łóżku na Willa, który się spóźniał. W końcu złotowłosy  przyszedł, około jedenastej w nocy.
-Cześć, przepraszam, że tak późno – Powiedział Will, rozbierając się i wkładając na siebie swoja piżdżamę, którą ostatnio zostawiał u Nica. Wszedł do łóżka i pocałował chłopaka.
- Nie ma za co, zawsze jest warto na ciebie czekać – Nico przytulił się do Willa. – Nie chce mi się gadać, choć, idziemy spać.
- Ale najpierw, mały bonus – Niebieskooki zaczął całować Nica w szyję. Nico się nie sprzeciwiał, uwielbiał z jaką czułością Will, całował jego ciało. Po paru minutach pieszczot, oboje zasnęli.
    Rankiem Nico nie zastał Willa w łóżku, pewnie poszedł na badania tego rzymskiego herosa, który trafił do Obozu tydzień temu. Czarnowłosy  ubrał się i umył po skończeniu tych czynności, poszedł do pawilonu, na późne śniadanie. Zastał tam kilkoro z dzieci Afrodyty. Pokazywały go sobie pacami oraz chichotały gdy chłopak, spojrzał w ich stronę. Usiadł przy swoim stole, nie przejmując się śmiechem, który słyszał za swoimi plecami. Zaczął jeść ciepłą owsiankę z rodzynkami, była pyszna jak zawsze, choć dziś miała inny smak. Było w niej coś, czego Nico nigdy nie jadł, smak, którego nigdy nie wyczuwał w tej potrawie. Po powrocie do domku, chłopak sięgnął po książkę, usadowił się na swoim łóżku i pogrążył się w lekturze. Lubił czytać, ale chyba nie, aż tak jak dzieci Ateny, te to czytały na okrągło! Około godziny szesnastej, ktoś zapukał do drzwi. Nica to bardzo zdziwiło. Chłopak wstał. Zastanawiało go kto mógłby do niego przyjść o tej porze. Will był przecież w szpitalu. Czarnowłosy nacisnął srebrną klamkę.
     Jego oczom ukazał się chłopak, którego Nico nigdy, wcześniej nie widział. Miał na sobie czarne jak śmierć wojskowe buty , czarne jeansy z przywiązaną do boku spodni, chustą w czarno- czerwoną kratkę, skórzaną kurtką i czarną koszulką. Miał niebieskie oczy. Nie takie zwykłe niebieskie oczy, oczy koloru nieba podczas burzy. Jego ciemne włosy były lekko potargane. Można było poznać, że jest dobrze zbudowany, był wyższy od Nica. W jego lewym uchu widniał okrągły, czarny kolczyk. Miał może z siedemnaście lat.
- Cześć, jestem Nick, syn Hadesa.







~ Ten rozdział jest sponsorowany przez moje masło orzechowe. Bang badum bum, trochę się rozpisałem J Mam nadzieję, że się wam spodobało. Czekam na wasze rady, sugestie oraz oceny J Oczywiście przepraszam za wszystkie błędy~   

sobota, 15 listopada 2014

ROZDZIAŁ II

    Nico nie spał przez całą pierwszą noc w szpitalu.
Nie przez to, że śniły mu się koszmary. Myślał o tym co stało się wczoraj wieczorem. Pamiętał jak w pewnym momencie odsunął od siebie Willa, który się trochę zapędził w tym całym pocałunku. Nico powiedział mu, że był to impuls, coś w nim pękło, i żeby chłopak nie brał tego na poważnie. Po tych słowach, Will ubrał t- shirt  i wyszedł w pośpiechu. Parę minut po tym zdarzeniu Nico zapad w głęboka zadumę. Rozmyślał o tym co się stało. To było nie do pojęcia, po dziennej znajomości Nico nie protestował gdy Will się do niego przyssał. Chłopak powiedział też wiele słów, których sam nie pojął. Zachował się jak ostatni kretyn i zrobił jeszcze nadzieję Willowi. Prawie wygadał się z nadchodzącym strasznym, okropnym i niebezpiecznym dniem. Jego urodzinami. Nie chciał by ktoś się dowiedział. Przez resztę nocy Nico modlił się do ojca, nie wiedział czemu ale spodobała mu się ta czynność, czuł że go ktoś słucha. Przypomniała mu się rozmowa z tatą o jego dzieciach. Znał on tylko dwoje dzieci ojca, jego rodzoną siostrę Biancę i Hazel. Czarnooki dowiedział się też od Hadesa, że żyje jeszcze jedno jego dziecko. Nico nie znał płci, wieku ani nawet imienia. Pan Podziemia powiedział, że ów dziecko pojawi się w Obozie i zmieni przepowiednię pewnej heroski. Stanie się ikoną dzieci Hadesa. Super. Pewnie jeszcze jedna siostra, Nico chciał mieć brata, bardzo chciał. Jak to się mówi rodziny się nie wybiera. O tych całych sprawach znajdujących się w głowie Nica, chłopak chciał rozmyślać przez całą noc lecz sen był silniejszy. Nico zasnął w nogach swojego łóżka.
    Gdy się obudził o mało co by nie zszedł na zawał.
- Will co ty… tu robisz? – Zapytał czarnowłosy.
- Przyszedłem podać ci leki i śniadanie, jestem twoim lekarzem prowadzącym – Odpowiedział Solace obojętnym tonem. Jego oczy były podkrążone jakby płakał przez całą noc. W prawej ręce trzymał miskę z owsianką z rodzynkami, taką jaką Nico uwielbiał. W lewej trzymał kartę pacjenta. Nico położył się na dobrej stronie łóżka i zaczął przełykać owsiankę. Była ciepła z jego ukochanej firmy. – Chciałbym ci powiedzieć, że przez najbliższy tydzień niestety będziesz musiał pozostać w szpitalu, nie wychodząc z tego pomieszczenia, chyba że do łazienki.
- Słucham?! – Krzyknął Nico upuszczając łyżkę z owsianką prosto w jej źródło
- Nie krzycz to jest szpital !- Fuknął Will.
- Teraz to nie krzycz – Dopiero po wypowiedzeniu tych słów zaczął ich żałować. Nie chciał sprawić Willowi kolejnej przykrości. – Przepraszam, nie chciałem.
- Daj spokój, mnie też wczoraj trochę poniosło. Przepraszam. Może zaczniemy od początku? Hej jestem Will Solace, a ty? – Złotowłosy wyciągnął prawą rękę do Nica z uśmiechem na twarzy.
- Nico di Angelo – Syn Hadesa uścisnął dłoń chłopaka. – Miło mi cię poznać.
- Mi ciebie też, Nico. Wracając do twojego stanu zdrowia, leżysz tutaj do jedenastego sierpnia, a dwudziestego zaczynamy nasze lekcje – Powiedział Will z uśmiechem pod nosem. Nico nie mógł go zrozumieć, on cały czas się śmiał.
- Tak jest, panie profesorze – Powiedział Nico z uśmiechem na twarzy.
Will zgiął się w pół i zaczął udawać starca chodzącego o lasce.
- Nie żartuj sobie, młodzieńcze. Bo zadam ci tony pracy domowej – Mówił Will słabym głosem. – No już, do tablicy, wyjaśnij mi pojęcie poezji – Will zaczął się śmiać.
Nico pomyślał, że śmiech Willa jest uroczy. Nie, to był tylko jego przyjaciel, i zaczął się śmiać razem z nim. Śmiali się tak chyba z pięć minut, żaden z nich nie wiedział, tak naprawdę z czego.
- Dobra, Nico ja muszę lecieć, pacjenci czekają. – Powiedział Will, wystawiając rękę do piątki. Nico przybił.
- Będę na ciebie czekał, profesorze – Nico uśmiechnął się do Willa, który już wyszedł.
Heros, nie wiedział skąd u niego tyle pozytywnej energii. Spodobało mu się to. Od tak dawna się nie śmiał. Cały dzień minął Nicowi bardzo szybko. O godzinie dwudziestej trzeciej gdy cały szpital już spał, chłopak poszedł wziąć prysznic. Gdy Nico po kąpieli, wyszedł z łazienki usłyszał cichy szloch na korytarzu. Z mokrymi włosami,  wyszedł z izby, pamiętał o zakazie Will, ale ciekawość go zżerała. Gdy znalazł się w mroku korytarza, zobaczył zarys albo dość masywnej dziewczyny, albo mężczyzny. Gdy podszedł bliżej jego oczom ukazała się Clarisse La Rue.
- Clarisse? – Zapytał chłopak.
- Spa…daj, śmieciu – Wydukała Clarisse.
Nico usiadł koło dziewczyny i podał jej kawałek czekolady. Nico zawsze nosił przy sobie czekoladę, włożył ją nawet do kieszeni swojej szpitalnej pidżamy. Clarisse bez zastanowienia, ułamała kawałek i włożyła go do ust.
- Dzięki, trzeba mi tego było – Powiedziała próbując się uśmiechnąć. Nie bardzo jej to wyszło.
- Mogę wiedzieć co się stało? – Zapytał Nico, był trochę zdziwiony nigdy za nią nie przepadał, a ona za nim.
- Nie… nie czujesz tego? Jesteś w końcu dzieckiem Hadesa – Rzuciła dziewczyna ocierając łzy.
- To był twój chłopak? Jeśli ci to pomoże, trafił do Elizjum – Powiedział Nico z zamkniętymi oczami.
-Może go kiedyś tam spotkam… jak przestanę być tak… - Nie dokończyła, rozpłakała się na dobre.
- Chodź porozmawiamy- Kolejna pesząca go sytuacja w tym dniu. Pomógł Clarisse wstać i zaprowadził ją do swojej izby. Posadził ją na fotelu , a sam wszedł do łóżka.
- Co lubisz robić w wolnym czasie? – Zapytał Nico, nie myślał nad tymi słowami. Choć w stanie Clarisse w jej uszach, musiało  zabrzmieć to idiotycznie.
- Lubię walczyć, trenować,  po prostu wysiłek fizyczny – Odpowiedziała dziewczyna trochę zdziwiona tym pytaniem. – A ty?
- Ja? Lubię myśleć w samotności, wiem dziwne. To mnie odpręża – Oznajmił czarnooki.
- Jaka jest twoja ulubiona potrawa? – Zapytała córka Aresa.
- Owsianka z rodzynkami. A twoja? – Zapytał lekko zdziwiony Nico, że dziewczyna chce z nim rozmawiać.
- Ryba, najlepiej pstrąg, z frytkami.
    Na takich właśnie dziwnych pytaniach, opierała się druga noc Nica w szpitalu. Około szóstej rano, gdy szpital się budził Clarisse opuściła izbę chłopaka z całkiem niezłymi relacjami. Po jej wyjściu Nico zasnął jak kamień. Obudził się dokładnie o piętnastej trzydzieści sześć. Wstał z łóżka, umył zęby, uczesał się i ledwo co wszedł do łóżka, do jego pokoju wpadł Will, bez pukania, pozwolenia by mógł wejść. Kolejna rzecz, która Nicowi podobała się w chłopaku.
- Mam wieści – Wydyszał Will. - Percy i Annabeth wyjechali do jego mamy. Jason i Piper do Nowego Rzymu – Powiedział niebieskooki z uśmiechem na twarzy. Nico nie rozumiał dlaczego to wszystko cieszy Willa. – A co jest w tym wszystkim najlepsze to, to że mam dziś dzień wolny od pracy i zajęć i zgadnij z kim, zamierzam do spędzić ? – Rzucił Will, ściągając swój fartuch i rzucając go na fotel.
- To świetnie! – Ucieszył się Nico. – Który dzisiaj mamy?
- Piąty sierpnia, a co? – Zapytał z nutą ciekawości Will.
- Miałem tego nikomu nie mówić – Nico wypowiedział te słowa o pół tonu ciszej.
- Ja nie jestem nikt, tylko Will. Możesz mi zaufać – Will wyszczerzył swoje białe jak perły zęby.
- Dziś są moje… piętnaste urodziny – Powiedział Nico wychodząc z łóżka. – Mógłbyś chwilę zaczekać?- Nico wziął swoje ubrania z szafy i poszedł do łazienki się przebrać. Gdy wyszedł, miał na sobie czarny dres, czarne skarpetki i czarną koszulkę.
- Nico to świetnie. Będą to twoje najlepsze urodziny, jakie… - Will wpatrywał się w Nica jak sroka w gnat. – Nico przeglądałeś się ostatnio w lustrze?
    Nico podbiegł do lustra i omal się nie przewrócił z wrażenia. Był wyższy o jakieś dziesięć centymetrów. Miał teraz około metra osiemdziesięciu, był trochę niższy niż Will. Chłopak podwinął lekko koszulkę do góry, tam gdzie powinien być się jego mizerny brzuch znajdował się tam całkiem niezły sześciopak. Syn Hadesa spojrzał na swoją twarz, jego rysy się zmieniły były bardziej wyraziste, męskie. Jego włosy były modnie przystrzyżone.
- Czytałem o tym, to jest  Piętno Hadesa. Gdy jego dzieci kończą piętnaście lat stają się inne, doskonalsze – Nico powiedział to z obrzydzeniem. Po tych słowach przez pokój przepłynęła fala mroku i na łóżku Nica pojawiło się spore czarne pudełko. Chłopak podszedł do niego,  wziął karteczkę, która na nim leżała i zaczął czytać

Wszystkiego najlepszego, synu z okazji twoich piętnastych urodzin.
Mam nadzieję, że prezenty Ci się spodobały
                                                                                                                 Życzą Hades i Persefona
P. S. Twoje prośby się niedługo spełnią.
Nie uciekaj przed miłością, wiesz że się nie da.

Nico otworzył pudełko. Znajdowała się w nim dziwna czarna czapka pilotka. Nico na razie nie chciał jej zakładać, jeśli była od Persefony chciał ją zbadać w samotności. Czarnowłosy odwrócił się.
- Co się tak na mnie gapisz? – Zapytał Nico spoglądając na Willa spod łba.
- Wyglądasz świetnie – Oznajmił Will nie spuszczając z Nica wzroku – To znaczy…eee…inaczej – Poprawił się Will z rumieńcami na twarzy.
Może to było głupie, co teraz zrobił Nico.
- Pamiętasz kiedy mi powiedziałeś, że masz szesnaście lat, a nie dwadzieścia?
- Wiesz o tym, że nie potrafiłem strzelać z łuku – Will westchnął i usiadł na łóżku Nica. Czarnooki zrobił to samo – Ten dar objawił mi się jakieś parę dni po tym jak Leo, Jason, Annabeth, Piper i trener Hedge wyruszyli do Rzymu po Percy’ ego i resztę herosów  z Wielkiej Przepowiedni. Przyzwyczaiłem się już do tego, że nie potrafiłem się posługiwać główną bronią ojca. Pewnego dnia chciałem go o coś poprosić, lecz nie odpowiadał na moje wezwania. Wiedziałem, że był z Artemidą na wyspie, tam gdzie się urodzili. Byłem trochę zawiedziony, że nie odpowiadał. W nocy tego samego dnia przyśnił mi się. Poprosiłem go – Will nagle urwał. – Poprosiłem go o to by zmienił mój wiek, ponieważ podoba mi się…jeden chłopak – Syn Apolla spojrzał głęboko w czarne oczy Nica – Ojciec zrozumiał. Powiedział, że nie chce żebym skończył tak jak on i Hiacynt. Powiedział, że za takie życzenie muszę mu coś oddać. Oddałem mu dar strzelania – Skończywszy Will, opuścił głowę.
- Oddałeś dar na, który wyczekiwałeś czternaście lat, by móc być ze mną? – Nico nie wierzył własnym uszom
- No, na to wychodzi – Will uśmiechnął się lekko
Nico rzucił się chłopakowi na szyję, wtulił się w niego najbardziej jak mógł. Był oszołomiony tą wiadomością. Will objął Nica całym ciałem.
-Will gdy ci mówiłem, że no… wiesz kiedy, że to był impuls, wcale nie. Może to głupio zabrzmi w moich ustał, ale wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
- No jasne, że tak -  Odpowiedział Will jakby byłoby to oczywiste.
- To masz już odpowiedź na moje zachowanie, bałem się twojego odrzucenia.
- Jak mógłbym cię odrzucić – Will pocałował Nica w głowę
- Nie chcę zaczynać niczego od początku, chcę po prostu zacząć, normalnie się spotykać – Mówił Nico nadal w objęciach Willa.
- Ja też  Nico, dziś będą twoje najlepsze urodziny – Will wstał susząc swoje perłowe zęby. – Którą mamy godzinę? Na lirę Apollina jest już siedemnasta, ale ten czas szybko leci – Will odwrócił się plecami do Nica i włączył telewizor – To co mały maraton filmowy, na sprzęcie od dzieci Hermesa? – Zapytał Will zdejmując koszulkę i spodnie pozostając w samych majtkach i wskakując na łóżko Nica. Jego klatka piersiowa i wspaniale wyrzeźbiony brzuch, hipnotyzował czarnookiego.
- Jasne pod warunkiem, ze dziś ze mną śpisz – Powiedział Nico powtarzając czynności złotowłosego.
- No jasne, że tak – Powiedział Will łapiąc Nica za rękę – Wyglądasz świetnie z tym sześciopaczkiem – Dodał Will masując lewa ręką brzuch Nica.
- Dzięki, ty też – Nico powiedziawszy te słowa położył głowę na ramieniu Willa. – Nie lubię gdy ktoś mnie dotyka, ale to nie tyczy się ciebie.
- Ooo uroczy jesteś, wiesz? To co oglądamy? – Zapytał Will.
- Horrory – Odpowiedział Nico z uśmiechem na twarzy.
    Nico czuł się świetnie, zresztą jak zawsze w towarzystwie Willa. Był zadowolony, że spędza z nim tak czas. Co z tego, że znali się dopiero trzy dni. Nica to nie obchodziło, wiedział czego chce, a Will, Will był cudowny. Gdy nastolatkowie byli w połowie trzeciego filmu, złotowłosy nagle wyłączył telewizor.
- Co się stało, nie chcesz już oglądać? Zaraz będzie najśmieszniejsze, tej babce odetną głowę piłą łańcuchową – Powiedział Nico z wielki uśmiechem na twarzy.
- Choć się przytul – Poprosił Will. Nico wtulił się w goły tors chłopaka. Will pachniał lekami i drewnem, z którego robi się instrumenty muzyczne. Nico uwielbiał tę kombinację zapachów. – Idziemy spać? Mi się strasznie chce – Oznajmił Will ziewając.
- Szczerze? Mi też – Will położył pilota na stoliku nocny. Nico razem z Willem po kilku minutach czułych szeptów zapadli w głęboki sen.
    Gdy Nico się obudził, nie znajdował się w swoim łóżku.
Leżał w całkowicie innym pokoju. Usłyszał szloch. Odwrócił głowę w tamtym kierunku, i zobaczył Clarisse trzymającą się z Willem za rękę. Dziewczyna płakała. Herosi chyba go nie zauważyli. Gdy Nico spróbował wstać, Clarisse podbiegła do niego i walnęła go lekko w głowę.
-Nigdy więcej tak nie rób! Rozumiesz? – Córka Aresa go przytuliła. Nico nie wiedział, o co jej chodzi. Znali się tylko, jedną noc.
- Spokojnie skarbie, Nicowi nic nie jest – Will stanął przy jego łóżku. – Skutki uboczne Piętna Hadesa. Straciłeś przytomność po tym jak na ciebie zadziałało. Nieźle nas wystraszyłeś – Powiedział to Will uśmiechając się do niego, i łapiąc dziewczynę za rękę. Nawet  nie zareagowała jakby, robili to codziennie.
    Nicowi coś tu nie pasowało. Mówi do niej skarbie, trzymał ją za rękę. Nico chciał się ich spytać czy są razem i co, znaczył pocałunek Willa oraz ich wspólny maraton horrorów? Czy te zdarzenia w ogóle miały miejsce?  Niestety, nie miał jak się zapytać, ponieważ znów stracił przytomność


.

~Na początku przepraszam za błędy ortograficzne i  stylistyczne i każde inne. Jak jesteśmy przy temacie błędów, szukam osoby do ich korekty. Zainteresowani niech piszą na solangelo.blog@wp.pl J Dziękuję Wam również za, miłe słowa pod pierwszym rozdziałem, dzięki jesteście świetni J ~

wtorek, 11 listopada 2014

ROZDZIAŁ I

    Gdy Nico zmierzał przez trawnik do Willa Solace’a czuł się świetnie. Właśnie wyznał jego dawnej miłości, Percy’emu, że kiedyś coś do niego czuł. Nie musiał już walczyć ze swoim uczuciem zazdrości gdy patrzył na Annabeth i syna Posejdona. Poza tym powiedział wspaniałemu Jacksonowi, że nie jest w jego typie. Nico był z siebie dumny. Z jego myśli wyrwał go Will. Słodki, uroczy, złotowłosy Will… nie Nico nie mógł sobie na to pozwolić poza tym on miał dziewiętnaście lat, a on, tylko czternaście.
- Mój oddział zaprasza, di Angelo – Powiedział Will z durnowatym uśmieszkiem na twarzy.
- Jeśli muszę… ale mam parę warunków. Chcę czarną pościel, izbę tylko dla siebie i nie śmiej się do mnie - Odpowiedział ciemnowłosy.
- Uroczy jesteś, wiesz? – Solace odwrócił się i wszedł do domku Apolla. – Czekam na ciebie o szesnastej przy moim domku – rzucił przez ramię.
    Nico odwrócił się i ruszył do domku numer trzynaście. Will zaczynał go denerwować, ale w tym dobrym sensie. Gdy Nico otworzył drzwi swojej małej posiadłości jego oczy uderzyła fala mroku.
- Za dużo słońca, di Angelo – mruknął do siebie chłopak.
    Usiadł na łóżku. Zaczął myśleć o całej tej sprawie z Gają. Cieszył się, że ma miejsce na świecie gdzie może zawsze przybyć i być miłe powitanym. Choć jedna rzecz nie dawała mu spokoju. Przypomniał sobie jego rozmowę z ojcem. Jak mówił mu, że chciałby mieć kogoś przy sobie. Oczywiście miał Hazel, ale ona mieszkała w Nowym Rzymie razem z Frankiem i resztą jej przyjaciół. Cieszył się z jej szczęścia. Może jego myśli były samolubne, ale chciał żeby była tu z nim lecz bez Franka. Lubił tego faceta, ale Hazel była JEGO siostrą. Czarnooki pomyślał, że jest egoistą,  ale cóż… Przypomniała mu się też twarz Percy’ ego gdy parę minut temu wyznał mu swoje dawne uczucia. Zaczął się śmiać.
- Przepraszam tato, nie powinienem – Rzucił chłopak do stojącej w kącie figurki jego ojca ledwo tłumiąc chichot.
    Syn Hadesa rozmyślał tak przez dwie godziny. Gdy spojrzał na zegarek wskazówki wskazywały na trzecią po południu i parę minut po. Obiad. Zapomniał, że miał się spotkać z Chejronem przy stole dyrektora w sprawie jego pozostania w Obozie przez cały rok oraz podanie o to by być grupowym w swoim domku. Nie trudno było mu wierzyć, że nim nie zostanie mieszkał sam… Nico zerwał się z łóżka i popędził do pawilonu jadalnego. Chejron nie lubił spóźnialskich,  Nico sam ich nie znosił, ale chyba nic się nie stanie jak raz się spóźni. Gdy dobiegł to umówionego miejsca zobaczył, że centaura jeszcze nie ma. Nico nie wiedział czemu, ale nie chciał zawieść centaura.
    Uff. Parę sekund później centaur do niego przykłusował.
- Przepraszam cię Nico zapomniałem zabrać ze sobą twoich dokumentów i musiałem się wrócić – Chejron uścisnął dłoń chłopca. Pod pachą trzymał niebieski segregator. Jego prawie mokra koszulka z napisem KUCYK NUMER 1 wskazywała na to, że miał przed chwilą trening z łucznictwa.
- Nic się nie stało, Chejronie – Odpowiedział czarnooki.
- No więc tak. Jak pewnie się już domyślasz zostałeś grupowym swojego domku. Lista twoich obowiązków znajduje się na już na twoim łóżku, poprosiłem Clarisse by ją tam zaniosła. Chyba się nie obrazisz? – Nico pokręcił głową. – Co do twojego całorocznego pobytu w Obozie Herosów oczywiście, że możesz zostać lecz twój ojciec ma jeden warunek.
- Mój ojciec ?! – Zdziwił się chłopak. – Roz.. rozmawiałeś z nim ?
- Nie, nie rozmawiałem. Zostawił mi wiadomość. Uważa, że powinieneś chodzić do szkoły jak normalna młodzież w twoim wieku – Szare oczy Chejrona świdrowały. Nico miał wrażenie, że centaur czyta w jego myślach. Ten wzrok zawsze go krępował. Miał wrażenie, że mężczyzna zaraz go wyśmieje i rozpowie wszystkim jego dawne uczucia. Uczucia, których Nico się kiedyś wstydził…
- Chejronie, zgodzę się na naukę tylko nie w normalnych szkołach. Nie wiem, nauczanie indywidualne cokolwiek tylko nie publiczne szkoły, błagam cię! – Prosił rozpaczliwie chłopak co nie było do niego podobne. Zawsze to jego proszono.
- Chętnie Nico, ale nie ma kto…
- Ja mogę uczyć pana di Angelo, Chejronie – Nico usłyszał za sobą znajomy głos.
Tylko nie to błagam cię ojcze nie jesteś, aż tak okrutny. Will podszedł do rozmówców. Miał na sobie czarne japonki, jeansy oraz szarą koszulkę z napisem CHCESZ LODA? KUP SOBIE.
- Jesteś pewien Will – Powiedział centaur niespokojnym tonem. - Masz pacjentów i inne obowiązki jako grupowy i medyk naczelny – Powiedział Chejron już mniej nerwowo. Najwidoczniej lubił syna Apollina.
- Chejronie dam radę poza tym zdałem studia z medycyny w jeden rok i to z wyróżnieniem, zapomniałeś? – Odpowiedział Will z słyszalnym zadowoleniem.
Nico zapomniał, język w gębie. Jak Will mógł coś takiego zrobić. Najwidoczniej mógł.
- Dobrze chłopcy uzgodnijcie między sobą plan zajęć. Ja… muszę wracać do moi obowiązków. Do zobaczenia – Powiedział centaur i ruszył w kierunku Wielkiego Domu. Nico uświadomił sobie, że centaur nie dał mu jego podania. Będzie musiał po nie pójść.
- To co Nico zjemy razem obiad? Nie będziesz siedział sam – Zaproponował złotowłosy łapiąc Nica za przegub i ciągnąć w stronę stołu Hadesa. Wiedział, że nie można mieszać dzieci różnych bogów przy jednym stole. Will to chyba nie obchodziło.
    Chłopak nie był na niego zły. Wręcz przeciwnie cieszyło go, że może mieć przyjaciela chcącego mu pomóc. To było bardzo miłe. Nie był też zły na Willa za to, że zjadł z nim obiad. Ten chłopak naprawdę go intrygował, ciekawił, podniecał… Gdy nadeszła szesnasta gorącego sierpniowego dnia  Will oraz Nico odeszli razem od stołu i zmierzali do domku dzieci boga medycyny, śmiejąc się i opowiadając głupie żarty. Nico nigdy nie czuł się tak wspaniale poza tym był zadowolony, bo dawno się nie śmiał. Will zaprowadził go do dość sporego podziemnego szpitala. Ściany szpitala był wyłożone  białym marmurem, a podłoga zaś czarnym. Eleganckie połączenie godne dzieci Apolla. Will prowadził Nica przez korytarze. Czasami się zatrzymywali by Will mógł podpisać kartę pacjentów.
- Uwierz mi urwanie głowy. Jako główny medyk mam masę roboty – Poskarżył się Will
- Widzę, ale nieźle sobie chyba radzisz – Odpowiedział Nico patrząc na pacjentów przez okna w ich izbach. Byli tam rzymscy i greccy herosi, driady, satyrzy oraz paru innych sprzymierzeńców, których Nico za nic nie poznawał.
- Chodź Nico zaprowadzę cię to twojej izby. Chcę no… z tobą… porozmawiać – Powiedział niepewnie niebieskooki odwracając się do niego. Na jego twarzy malowało się zawstydzenie.
- Jasne nie ma sprawy – Rzucił Nico patrząc się Willowi prosto w oczy.
Solace odwrócił się ruszył szybkim krokiem przez korytarz. Był on przestronny, ale nikt prócz ich nikt tam nie przechodził. Will zatrzymał się przy izbie numer dwieście szóstej. Nacisną klamkę i wszedł do środka, a Nico za nim. Ściany były całe w czarnej tapecie, meble składały się z ciemnego drewna, łazienka była szara z czarną armaturą, jego warunek czarna pościel też była na miejscu. Miał też własny telewizor. Brakowało mu tylko figurki jego ojca z domku Hadesa. Zaraz.
- Will tu jest super i w ogóle, ale ja się nie spakowałem – Powiedział heros umarłych oglądając izbę szerokimi oczami.
- Pozwoliłem sobie wejść do twojego domku i cię spakować, masz też w torbie tę listę grupowego – Will wskazał na torbę ze skóry, która leżała w kącie. Kolejna rzecz na, którą się Nico nie zezłościł.
- Chciałeś porozmawiać ? – Zapytał Nico
- Tak, ale najpierw się przebierz – I podał mu pidżamę dla pacjentów. Czarną w szare paski. Nico wszedł do łazienki. Rzeczy, które miał na sobie włożył do szafy a miecz postawił przy łóżku. Do, którego sam wszedł. Will ruszył do niego i usiadł na materacu bez pytania. Kolejna rzecz, która mu się podobała w Willu. – Jak już ci mówiłem chciałem porozmawiać.
- Tak w sprawie mojego pobytu? – Zapytał Nico.
- Nie, jutro się wszystkiego dowiesz – Powiedział urażonym tonem złotowłosy. – Chciałem ci powiedzieć, że – Mówił Will przysuwając się do Nica. – Że bardzo mi się podobasz już od pewnego czasu. Poza tym nigdy nie chciałeś rozmawiać – To ostatnie zdanie powiedział z żalem w głosie. – Myślę, że ty też odzwierciedlasz moje uczucia – Mówiąc to złapał Nica za udo. – Kocham cię Nico – Pocałował chłopaka w szyję.  Gdyby był to ktoś inny Nico przekroiłby do na pół swoim stygijskim mieczem.
- Will – Powiedział Nico słabym głosem, odsuwając niebieskookiego od swojej szyi. – Wiesz nie wiedziałem co o tym myśleć, ale dziś rano byłem pogrążony w myślach. Nie jest to do mnie podobne by mieć przyjaciół czy kogokolwiek biskiego mego serca. Nie mówię o moim rodzeństwie. Will ja też cię kocham i chcę być z tobą. Jest tylko jedno małe „ale” ja mam pięt… znaczy czternaście lat, a ty masz prawie dwadzieścia! – Nico czuł rumieńce na twarzy i nie wstydził się tego. Siedział już na kolanach Will, który się do niego przybliżał coraz bardziej. Gdy był już tak blisko, że Nico mógł poczuć jego świeży miętowy oddech Will odezwał się:
- Zdradzić ci sekret? Nie mam już dziewiętnastu lat, mam szesnaście – Wypowiedziawszy te słowa Will pocałował Nica, a on odwzajemnił pocałunek.


~Jest to mój pierwszy rozdział w sieci ;-; Proszę bez linczów J Czekam na wasze komentarze oraz sugestie~