ROZDZIAŁ II
Nico nie spał
przez całą pierwszą noc w szpitalu.
Nie przez to, że śniły mu się koszmary. Myślał o tym co
stało się wczoraj wieczorem. Pamiętał jak w pewnym momencie odsunął od siebie
Willa, który się trochę zapędził w tym całym pocałunku. Nico powiedział mu, że
był to impuls, coś w nim pękło, i żeby chłopak nie brał tego na poważnie. Po
tych słowach, Will ubrał t- shirt i wyszedł
w pośpiechu. Parę minut po tym zdarzeniu Nico zapad w głęboka zadumę. Rozmyślał
o tym co się stało. To było nie do pojęcia, po dziennej znajomości Nico nie
protestował gdy Will się do niego przyssał. Chłopak powiedział też wiele słów,
których sam nie pojął. Zachował się jak ostatni kretyn i zrobił jeszcze nadzieję
Willowi. Prawie wygadał się z nadchodzącym strasznym, okropnym i niebezpiecznym
dniem. Jego urodzinami. Nie chciał by ktoś się dowiedział. Przez resztę nocy
Nico modlił się do ojca, nie wiedział czemu ale spodobała mu się ta czynność,
czuł że go ktoś słucha. Przypomniała mu się rozmowa z tatą o jego dzieciach.
Znał on tylko dwoje dzieci ojca, jego rodzoną siostrę Biancę i Hazel. Czarnooki
dowiedział się też od Hadesa, że żyje jeszcze jedno jego dziecko. Nico nie znał
płci, wieku ani nawet imienia. Pan Podziemia powiedział, że ów dziecko pojawi
się w Obozie i zmieni przepowiednię pewnej heroski. Stanie się ikoną dzieci
Hadesa. Super. Pewnie jeszcze jedna siostra, Nico chciał mieć brata, bardzo
chciał. Jak to się mówi rodziny się nie wybiera. O tych całych sprawach
znajdujących się w głowie Nica, chłopak chciał rozmyślać przez całą noc lecz
sen był silniejszy. Nico zasnął w nogach swojego łóżka.
Gdy się obudził o
mało co by nie zszedł na zawał.
- Will co ty… tu robisz? – Zapytał czarnowłosy.
- Przyszedłem podać ci leki i śniadanie, jestem twoim lekarzem
prowadzącym – Odpowiedział Solace obojętnym tonem. Jego oczy były podkrążone
jakby płakał przez całą noc. W prawej ręce trzymał miskę z owsianką z
rodzynkami, taką jaką Nico uwielbiał. W lewej trzymał kartę pacjenta. Nico
położył się na dobrej stronie łóżka i zaczął przełykać owsiankę. Była ciepła z
jego ukochanej firmy. – Chciałbym ci powiedzieć, że przez najbliższy tydzień
niestety będziesz musiał pozostać w szpitalu, nie wychodząc z tego
pomieszczenia, chyba że do łazienki.
- Słucham?! – Krzyknął Nico upuszczając łyżkę z owsianką
prosto w jej źródło
- Nie krzycz to jest szpital !- Fuknął Will.
- Teraz to nie krzycz – Dopiero po wypowiedzeniu tych słów
zaczął ich żałować. Nie chciał sprawić Willowi kolejnej przykrości. –
Przepraszam, nie chciałem.
- Daj spokój, mnie też wczoraj trochę poniosło. Przepraszam.
Może zaczniemy od początku? Hej jestem Will Solace, a ty? – Złotowłosy wyciągnął
prawą rękę do Nica z uśmiechem na twarzy.
- Nico di Angelo – Syn Hadesa uścisnął dłoń chłopaka. – Miło
mi cię poznać.
- Mi ciebie też, Nico. Wracając do twojego stanu zdrowia,
leżysz tutaj do jedenastego sierpnia, a dwudziestego zaczynamy nasze lekcje –
Powiedział Will z uśmiechem pod nosem. Nico nie mógł go zrozumieć, on cały czas
się śmiał.
- Tak jest, panie profesorze – Powiedział Nico z uśmiechem
na twarzy.
Will zgiął się w pół i zaczął udawać starca chodzącego o
lasce.
- Nie żartuj sobie, młodzieńcze. Bo zadam ci tony pracy
domowej – Mówił Will słabym głosem. – No już, do tablicy, wyjaśnij mi pojęcie
poezji – Will zaczął się śmiać.
Nico pomyślał, że śmiech Willa jest uroczy. Nie, to był
tylko jego przyjaciel, i zaczął się śmiać razem z nim. Śmiali się tak chyba z
pięć minut, żaden z nich nie wiedział, tak naprawdę z czego.
- Dobra, Nico ja muszę lecieć, pacjenci czekają. –
Powiedział Will, wystawiając rękę do piątki. Nico przybił.
- Będę na ciebie czekał, profesorze – Nico uśmiechnął się do
Willa, który już wyszedł.
Heros, nie wiedział skąd u niego tyle pozytywnej energii.
Spodobało mu się to. Od tak dawna się nie śmiał. Cały dzień minął Nicowi bardzo
szybko. O godzinie dwudziestej trzeciej gdy cały szpital już spał, chłopak
poszedł wziąć prysznic. Gdy Nico po kąpieli, wyszedł z łazienki usłyszał cichy
szloch na korytarzu. Z mokrymi włosami,
wyszedł z izby, pamiętał o zakazie Will, ale ciekawość go zżerała. Gdy
znalazł się w mroku korytarza, zobaczył zarys albo dość masywnej dziewczyny, albo
mężczyzny. Gdy podszedł bliżej jego oczom ukazała się Clarisse La Rue.
- Clarisse? – Zapytał chłopak.
- Spa…daj, śmieciu – Wydukała Clarisse.
Nico usiadł koło dziewczyny i podał jej kawałek czekolady.
Nico zawsze nosił przy sobie czekoladę, włożył ją nawet do kieszeni swojej
szpitalnej pidżamy. Clarisse bez zastanowienia, ułamała kawałek i włożyła go do
ust.
- Dzięki, trzeba mi tego było – Powiedziała próbując się
uśmiechnąć. Nie bardzo jej to wyszło.
- Mogę wiedzieć co się stało? – Zapytał Nico, był trochę
zdziwiony nigdy za nią nie przepadał, a ona za nim.
- Nie… nie czujesz tego? Jesteś w końcu dzieckiem Hadesa –
Rzuciła dziewczyna ocierając łzy.
- To był twój chłopak? Jeśli ci to pomoże, trafił do Elizjum
– Powiedział Nico z zamkniętymi oczami.
-Może go kiedyś tam spotkam… jak przestanę być tak… - Nie
dokończyła, rozpłakała się na dobre.
- Chodź porozmawiamy- Kolejna pesząca go sytuacja w tym
dniu. Pomógł Clarisse wstać i zaprowadził ją do swojej izby. Posadził ją na
fotelu , a sam wszedł do łóżka.
- Co lubisz robić w wolnym czasie? – Zapytał Nico, nie
myślał nad tymi słowami. Choć w stanie Clarisse w jej uszach, musiało zabrzmieć to idiotycznie.
- Lubię walczyć, trenować, po prostu wysiłek fizyczny – Odpowiedziała
dziewczyna trochę zdziwiona tym pytaniem. – A ty?
- Ja? Lubię myśleć w samotności, wiem dziwne. To mnie
odpręża – Oznajmił czarnooki.
- Jaka jest twoja ulubiona potrawa? – Zapytała córka Aresa.
- Owsianka z rodzynkami. A twoja? – Zapytał lekko zdziwiony
Nico, że dziewczyna chce z nim rozmawiać.
- Ryba, najlepiej pstrąg, z frytkami.
Na takich właśnie
dziwnych pytaniach, opierała się druga noc Nica w szpitalu. Około szóstej rano,
gdy szpital się budził Clarisse opuściła izbę chłopaka z całkiem niezłymi
relacjami. Po jej wyjściu Nico zasnął jak kamień. Obudził się dokładnie o
piętnastej trzydzieści sześć. Wstał z łóżka, umył zęby, uczesał się i ledwo co
wszedł do łóżka, do jego pokoju wpadł Will, bez pukania, pozwolenia by mógł
wejść. Kolejna rzecz, która Nicowi podobała się w chłopaku.
- Mam wieści – Wydyszał Will. - Percy i Annabeth wyjechali
do jego mamy. Jason i Piper do Nowego Rzymu – Powiedział niebieskooki z
uśmiechem na twarzy. Nico nie rozumiał dlaczego to wszystko cieszy Willa. – A
co jest w tym wszystkim najlepsze to, to że mam dziś dzień wolny od pracy i
zajęć i zgadnij z kim, zamierzam do spędzić ? – Rzucił Will, ściągając swój
fartuch i rzucając go na fotel.
- To świetnie! – Ucieszył się Nico. – Który dzisiaj mamy?
- Piąty sierpnia, a co? – Zapytał z nutą ciekawości Will.
- Miałem tego nikomu nie mówić – Nico wypowiedział te słowa
o pół tonu ciszej.
- Ja nie jestem nikt, tylko Will. Możesz mi zaufać – Will
wyszczerzył swoje białe jak perły zęby.
- Dziś są moje… piętnaste urodziny – Powiedział Nico
wychodząc z łóżka. – Mógłbyś chwilę zaczekać?- Nico wziął swoje ubrania z szafy
i poszedł do łazienki się przebrać. Gdy wyszedł, miał na sobie czarny dres,
czarne skarpetki i czarną koszulkę.
- Nico to świetnie. Będą to twoje najlepsze urodziny, jakie…
- Will wpatrywał się w Nica jak sroka w gnat. – Nico przeglądałeś się ostatnio
w lustrze?
Nico podbiegł do
lustra i omal się nie przewrócił z wrażenia. Był wyższy o jakieś dziesięć
centymetrów. Miał teraz około metra osiemdziesięciu, był trochę niższy niż
Will. Chłopak podwinął lekko koszulkę do góry, tam gdzie powinien być się jego
mizerny brzuch znajdował się tam całkiem niezły sześciopak. Syn Hadesa spojrzał
na swoją twarz, jego rysy się zmieniły były bardziej wyraziste, męskie. Jego
włosy były modnie przystrzyżone.
- Czytałem o tym, to jest Piętno Hadesa. Gdy jego dzieci kończą
piętnaście lat stają się inne, doskonalsze – Nico powiedział to z obrzydzeniem.
Po tych słowach przez pokój przepłynęła fala mroku i na łóżku Nica pojawiło się
spore czarne pudełko. Chłopak podszedł do niego, wziął karteczkę, która na nim leżała i zaczął
czytać
Wszystkiego najlepszego, synu z okazji
twoich piętnastych urodzin.
Mam nadzieję, że prezenty Ci się
spodobały
Życzą Hades i Persefona
P. S. Twoje prośby się niedługo spełnią.
Nie uciekaj przed miłością, wiesz że się
nie da.
Nico otworzył pudełko. Znajdowała się w nim dziwna czarna
czapka pilotka. Nico na razie nie chciał jej zakładać, jeśli była od Persefony
chciał ją zbadać w samotności. Czarnowłosy odwrócił się.
- Co się tak na mnie gapisz? – Zapytał Nico spoglądając na
Willa spod łba.
- Wyglądasz świetnie – Oznajmił Will nie spuszczając z Nica
wzroku – To znaczy…eee…inaczej – Poprawił się Will z rumieńcami na twarzy.
Może to było głupie, co teraz zrobił Nico.
- Pamiętasz kiedy mi powiedziałeś, że masz szesnaście lat, a
nie dwadzieścia?
- Wiesz o tym, że nie potrafiłem strzelać z łuku – Will
westchnął i usiadł na łóżku Nica. Czarnooki zrobił to samo – Ten dar objawił mi
się jakieś parę dni po tym jak Leo, Jason, Annabeth, Piper i trener Hedge wyruszyli
do Rzymu po Percy’ ego i resztę herosów
z Wielkiej Przepowiedni. Przyzwyczaiłem się już do tego, że nie
potrafiłem się posługiwać główną bronią ojca. Pewnego dnia chciałem go o coś
poprosić, lecz nie odpowiadał na moje wezwania. Wiedziałem, że był z Artemidą
na wyspie, tam gdzie się urodzili. Byłem trochę zawiedziony, że nie odpowiadał.
W nocy tego samego dnia przyśnił mi się. Poprosiłem go – Will nagle urwał. –
Poprosiłem go o to by zmienił mój wiek, ponieważ podoba mi się…jeden chłopak –
Syn Apolla spojrzał głęboko w czarne oczy Nica – Ojciec zrozumiał. Powiedział,
że nie chce żebym skończył tak jak on i Hiacynt. Powiedział, że za takie
życzenie muszę mu coś oddać. Oddałem mu dar strzelania – Skończywszy Will,
opuścił głowę.
- Oddałeś dar na, który wyczekiwałeś czternaście lat, by móc
być ze mną? – Nico nie wierzył własnym uszom
- No, na to wychodzi – Will uśmiechnął się lekko
Nico rzucił się chłopakowi na szyję, wtulił się w niego
najbardziej jak mógł. Był oszołomiony tą wiadomością. Will objął Nica całym
ciałem.
-Will gdy ci mówiłem, że no… wiesz kiedy, że to był impuls,
wcale nie. Może to głupio zabrzmi w moich ustał, ale wierzysz w miłość od
pierwszego wejrzenia?
- No jasne, że tak -
Odpowiedział Will jakby byłoby to oczywiste.
- To masz już odpowiedź na moje zachowanie, bałem się
twojego odrzucenia.
- Jak mógłbym cię odrzucić – Will pocałował Nica w głowę
- Nie chcę zaczynać niczego od początku, chcę po prostu
zacząć, normalnie się spotykać – Mówił Nico nadal w objęciach Willa.
- Ja też Nico, dziś
będą twoje najlepsze urodziny – Will wstał susząc swoje perłowe zęby. – Którą
mamy godzinę? Na lirę Apollina jest już siedemnasta, ale ten czas szybko leci –
Will odwrócił się plecami do Nica i włączył telewizor – To co mały maraton
filmowy, na sprzęcie od dzieci Hermesa? – Zapytał Will zdejmując koszulkę i
spodnie pozostając w samych majtkach i wskakując na łóżko Nica. Jego klatka
piersiowa i wspaniale wyrzeźbiony brzuch, hipnotyzował czarnookiego.
- Jasne pod warunkiem, ze dziś ze mną śpisz – Powiedział
Nico powtarzając czynności złotowłosego.
- No jasne, że tak – Powiedział Will łapiąc Nica za rękę – Wyglądasz
świetnie z tym sześciopaczkiem – Dodał Will masując lewa ręką brzuch Nica.
- Dzięki, ty też – Nico powiedziawszy te słowa położył głowę
na ramieniu Willa. – Nie lubię gdy ktoś mnie dotyka, ale to nie tyczy się
ciebie.
- Ooo uroczy jesteś, wiesz? To co oglądamy? – Zapytał Will.
- Horrory – Odpowiedział Nico z uśmiechem na twarzy.
Nico czuł się
świetnie, zresztą jak zawsze w towarzystwie Willa. Był zadowolony, że spędza z
nim tak czas. Co z tego, że znali się dopiero trzy dni. Nica to nie obchodziło,
wiedział czego chce, a Will, Will był cudowny. Gdy nastolatkowie byli w połowie
trzeciego filmu, złotowłosy nagle wyłączył telewizor.
- Co się stało, nie chcesz już oglądać? Zaraz będzie
najśmieszniejsze, tej babce odetną głowę piłą łańcuchową – Powiedział Nico z
wielki uśmiechem na twarzy.
- Choć się przytul – Poprosił Will. Nico wtulił się w goły
tors chłopaka. Will pachniał lekami i drewnem, z którego robi się instrumenty
muzyczne. Nico uwielbiał tę kombinację zapachów. – Idziemy spać? Mi się
strasznie chce – Oznajmił Will ziewając.
- Szczerze? Mi też – Will położył pilota na stoliku nocny.
Nico razem z Willem po kilku minutach czułych szeptów zapadli w głęboki sen.
Gdy Nico się
obudził, nie znajdował się w swoim łóżku.
Leżał w całkowicie innym pokoju. Usłyszał szloch. Odwrócił
głowę w tamtym kierunku, i zobaczył Clarisse trzymającą się z Willem za rękę.
Dziewczyna płakała. Herosi chyba go nie zauważyli. Gdy Nico spróbował wstać,
Clarisse podbiegła do niego i walnęła go lekko w głowę.
-Nigdy więcej tak nie rób! Rozumiesz? – Córka Aresa go
przytuliła. Nico nie wiedział, o co jej chodzi. Znali się tylko, jedną noc.
- Spokojnie skarbie, Nicowi nic nie jest – Will stanął przy
jego łóżku. – Skutki uboczne Piętna Hadesa. Straciłeś przytomność po tym jak na
ciebie zadziałało. Nieźle nas wystraszyłeś – Powiedział to Will uśmiechając się
do niego, i łapiąc dziewczynę za rękę. Nawet
nie zareagowała jakby, robili to codziennie.
Nicowi coś tu nie
pasowało. Mówi do niej skarbie, trzymał ją za rękę. Nico chciał się ich spytać
czy są razem i co, znaczył pocałunek Willa oraz ich wspólny maraton horrorów?
Czy te zdarzenia w ogóle miały miejsce?
Niestety, nie miał jak się zapytać, ponieważ znów stracił przytomność
.
~Na początku przepraszam za błędy ortograficzne i stylistyczne i każde inne. Jak jesteśmy przy
temacie błędów, szukam osoby do ich korekty. Zainteresowani niech piszą na solangelo.blog@wp.pl J Dziękuję Wam również
za, miłe słowa pod pierwszym rozdziałem, dzięki jesteście świetni J ~