sobota, 29 listopada 2014

ROZDZIAŁ IV

    Chłopak posłał Nicowi, nonszalancki uśmiech.
- Mogę, wejść do środka? – Zapytał brunet. Nico odsunął się od drzwi i wpuścił przybysza do swojego domku. Chłopak zdjął kurtkę i rzucił ją na wolne łóżku, odwrócił się do Nica.
- Jestem, Nico di Angelo – Czarnooki wyciągnął prawą rękę w stronę chłopaka.
- Nicholas Mortem, ale mówią na mnie Nick – Chłopak uścisnął rękę czarnowłosego. – Wiem, że to dziwne. Jakiś obcy typ, nie wiadomo skąd, wchodzi do twojego domu i mówi, że jest twoim bratem. Zdaję sobie z tego sprawę, Nico, ale muszę spotkać się z Chejronem.
- Nie ma sprawy tylko, kim ty jesteś? – Zapytał czarnooki, sięgając po swój miecz ze stygijskiego żelaza, który był oparty o ścianę, i przykładając go do gardła chłopaka. Nick, nawet się nie cofnął.
- Spokojnie, nie jestem potworem, musisz mi zaufać – Powiedział brunet, odwracając ostrze miecza, ku podłodze. Nicowi się to nie spodobało. Coś mu w tym chłopaku nie pasowało, był zbyt spokojny. Skąd wiedział o Chejronie i jak się tu dostał? – To ja będzie z tymi odwiedzinami?
- Chodź, zaprowadzę cię do tego twojego Chejrona – Nico odwrócił się i nawet nie dał Nickowi czasu na odpowiedź. Swój miecz przypiął do pasa i ruszył ku Wielkiemu Domowi.
    Przez całą tę drogę chłopcy nie odzywali się do siebie. Tylko Nick przez całą drogę nucił jakąś piosenkę o drzewie wisielców czy jakoś tak. Gdy doszli do celu, Nico zapukał do drzwi.
- Wejść  – Był to ciepły głos centaura, który pewnie popijał herbatę jak zawsze o tej porze.
Nico nacisnął klamkę i wszedł pierwszy do budynku, a brunet za nim. Znajdowali się w przedsionku więc weszli do salonu.
- Dzień dobry, Chejronie – Powiedział czarnooki.
-Dzień dobry, Nico – Odpowiedział Chejron z nad filiżanki herbaty. Co dziwne nauczyciel łucznictwa był w swojej końskiej postaci.
- Mamy gościa, który straszliwie chce się z tobą zobaczyć – Czarnowłosy odsunął się w bok, tak by centaur mógł zobaczyć bruneta.
    Gdy Chejron zobaczył Mortema, zamarł. Jego oczy przybrały wyraz przerażenia, a zarazem ulgi. Centaur zrobił chyba najbardziej najdziwniejszą rzecz, jaką mógłby zrobić. Ukłonił się przed przybyszem.
-Książę, miło mi cię znów widzieć – Powiedział Chejron, prawie dotykając podłogi nosem.
- Książę?! – Te słowa, same wyrwały się z ust Nica
- Tak, Nico, książę – Odpowiedział centaur, prostując się.
- Chejronie, wiesz że nie lubię jak robi się z tego, Zeus wie co – Powiedział Nick, podchodząc i przytulając się do centaura jak stary druh, który właśnie wrócił z wojny na śmierć i życie.
- Nicholasie widzę, że poznałeś już swojego brata, Nica – Powiedział Chejron, wchodząc do swojego magicznego wózka dla inwalidów, który stał przy ścianie pomieszczenia, w którym się znajdowali.
- Nie rozumiem, jesteś jakimś księciem i znasz Chejrona? – Zapytał oszołomiony Nico.
- Tak, Księciem Podziemia i Zagubionych Duch, nasz ojciec nadał mi ten tytuł po moich narodzinach – Odpowiedział chłopak, bawiąc się swoim kolczykiem. -  Chejrona znam dość długo był moim nauczycielem.
Nico dalej nic nie rozumiał.
- Ok, zacznijmy od początku. Nawet ja tego nie rozumiem – Powiedział Nick siadając w fotelu, czarnowłosy uczynił to samo. – Urodziłem się dokładnie jedenastego czerwca, tysiąc siedemset osiemdziesiątego szóstego roku w Londynie. Gdy Hades się dowiedział o moich narodzinach „zamroził” moją mamę i mnie za razem. Mówił jej, że musi się tak stać, a ona się zgodziła wiedząc kim jest i, że zna przyszłość. Zabrał więc mamę do swojego królestwa, tam czekała ze mną w brzuchu, aż do tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego. Gdy wróciliśmy do życia, mama zaczęła pisać książki na temat mitologii greckiej. Zbiła na tym miliardy dolarów. Gdy się urodziłem, przeprowadziliśmy się z Londynu do Los Angeles. Tam dorastałem, pewnego dnia kiedy miałem cztery lata, odwiedził nas Chejron – Chłopak spojrzał na centaura i obdarzył go uśmiechem, zaraz już wrócił do mówienia. – Uczył mnie greki, łaciny oraz innych języków obcych, walki z potworami oraz jak przetrwać mając tylko zapałkę. W dniu moich dwunastych urodzin, Chejron wraz z mamą powiedzieli mi kim jest mój ojciec, na początku myślałem, że żartują, ale to nie był żart. Wtedy zobaczyłem Chejrona w całej okazałości. Mieszkał u nas jeszcze przez dwa lata ucząc mnie jak zapanować nad moca… mocą daną mi przez ojca, mama w tym czasie pisała kolejne książki. Lecz nadeszła pewna feralna noc.
Nick urwał, spojrzał na centaura, który był wpatrzony w kominek, jakby wspomnienia tej nocy, o której mówił brunet, wracały do głowy centaura.
- Tej nocy, mój dom zaatakowała orszak potworów – Zaczął ponownie chłopak. -Wybiliśmy prawie wszystkich, zostało ich tylko czworo. Kiedy Chejron walczył z jednym, a ja z drugim, trzeci potwór rzucił mi się na plecy, widząc to moja matka zaprzestała walki z czwartym, tak moja mama potrafiła walczyć i to bardzo dobrze jak na śmiertelniczkę. Podbiegła do mnie i wbiła stworowi, który wisiał mi na plecach, sztylet w kręgosłup, lecz zapomniała o jednym. Nigdy nie odwracaj się plecami do wroga. Czwarty potwór… - Nick nie dokończył, po jego pliczku zaczęły spływać łzy. – Gdy to się już skończyło, Chejron kazał mi uciekać. Spakowałem wszystko co się dało. Chciałem by poszedł ze mną lecz on powiedział, że nie może iść, jest to misja, której tylko ja muszę sprostać i tak się rozdzieliliśmy. Wędrowałem przez kraj, aż w końcu ojciec zabrał mnie do Podziemia, mieszkałem tam, aż do teraz – Burzooki skończył opowieść.
    Przez pierwsze minuty nikt, się nie odzywał. Ciszę tę przerwał Nico.
-Przepraszam, że ci nie uwierzyłem, gdy do mnie przyszedłeś. Ojciec mówił mi, że niedługo przybędzie jego dziecko. Przepraszam, no za miecz.
- Nic się nie stało, rozumiem – Nick uśmiechnął się do Nica. – Żółwik na zgodę? – Zapytał brunet wyciągając pięść w stronę swojego brata.
- Żółwik na zgodę – Nico przybił żółwia z bratem, z jego nowym bratem.
- Chejronie wszystko w porządku? – Zapytał Nick patrząc na centaura, który prawie stał w ogniu kominka.
- W najlepszym, chłopcy idźcie już na kolację, zaraz do was dołączę, myślę że Nick musi poznać teren Obozu – Centaur dalej wpatrywał się w ogień kominka. Widać było, ze Nick chciał mu się sprzeciwić, lecz tego nie zrobił.
- To może chodźmy na tą kolację, umieram z głodu – Nicholas wstał. – Do zobaczenia, Chejronie.
- Tak, choć. Ja też jestem głodny. Do zobaczenia – Nico wraz z bratem wyszli z wielkiego domu, zostawiając centaura razem z jego myślami. Herosi zmierzali do pawilonu jadalnego.
    Nico miał nadzieje, że Wil też się pojawi na kolacji. Mylił się, pewnie siedział jeszcze w szpitalu. Nico usiadł przy stole Hadesa, burzooki zrobił to samo. Po wrzuceniu ofiary dla ich ojca, nastolatkowie zaczęli jeść, a przy tym poznając siebie nawzajem. Inni herosi dziwnie się patrzyli na Nicka. Jakby chcieli go przebić włócznią. Brunet widział te spojrzenia, ale za bardzo się nimi nie przejmował. Zajadał się krewetkami i innymi owocami morza. Nico zaś, jadł zupę krem z batatów.
- Czyli ile masz w końcu lat? – Zapytał czarnooki, wkładając łyżkę zupy do ust.
- Ogólnie mam jakieś z trzysta z kawałkiem – Nick zaśmiał się głośno. – Ale, tak na serio mam teraz siedemnaście lat, wiesz w Podziemiu wolniej się starzejesz. Ty pewnie masz z piętnaście, uczuć od ciebie jeszcze resztki, po Piętnie naszego tatusia.
- Czyli, aż tak bardzo śmierdzę, że mój własny brat mi to wypomina – Nastolatkowie zaczęli się głośno śmiać, co było dziwne byli przecież synami boga umarłych. Nicowi  dobrze się rozmawiało z bratem, był taki wyluzowany, nie wstydził się swoich emocji podczas opowieści o swojej mamie. Był bratem, o którym Nico tak marzył. Czarnowłosy spojrzał się w stronę stołu nauczycieli, Chejron siedział tam i patrzył się na chłopców z cieniem uśmiechu na twarzy. Ich wspólną radośc przerwał syn Nemezis, Mike Hostibus.
- Widzę Nicusiu, że znalazłeś sobie nowego pedałka do twoich zabaw, hmm? Twój Solace o tym wie? – Chłopak był niższy od Nica o jakieś dwa centymetry. Miał szare włosy i zielone oczy. Z twarzy był podobny do jakiegoś boksera. Nico nienawidził tego padalca.
- Zamknij się, Hostibus – Rzucił Nico w stronę napastnika.
- Nie zamierzam – Zaśmiał się Mike wylał zupę czarnookiego, na jego głowę. Nico chciał mu coś zrobić, lecz Nick był szybszy.
    Złapał szatyna za koszulę i przybliżył do siebie. W jego oczach malowała się wściekłość.
- Posłuchaj mnie, chłoptasiu. Nikt, rozumiesz nikt, nie będzie obrażał mojego brata w moje obecności, czaisz? – Zapytał brunet. Wszystkie oczy były zwrócone w stronę nastolatków. Mortem zwrócił się teraz do Chejrona. – Chejronie mogę się… zabawić, tak dawno nie walczyłem z innymi herosami? – Nauczyciel łucznictwa uśmiechnął się do swojego dawnego wychowanka. – Oczywiście, książę – Centaur wymawiając te słowa, chciał chyba dać burzookiemu jakąś przewagę, oznajmiając że jest księciem.
- Więc, dobrze. Wyzywam waszych trzynastu najlepszych wojowników do walki  na arenie za dziesięć minut, starczy wam tyle?  - Mówiąc do Nick, odepchnął od siebie Hostibusa. Dzieci Aresa już wstały od swojego stołu, nie zadowolone, że jakiś heros wyzywa je na ich terenie.
- Niby czemu, mamy przyjąć twoje wyzwanie? – Zapytała Clarisse La Rue.
- Czyli rozumiem, że stchórzyliście. Czyżby trzynastu herosów na jednego bezbronnego syna Hadesa, to za dużo jak dla was? – Brunet uderzył w czuły punkt dzieci boga wojny.
- Za dziesięć minut, na arenie – Warknęła Clarisse i wyszła z pawilonu jadalnego wraz ze swoim rodzeństwem.
- Zwariowałeś? – Zapytał Nico, właśnie poznał swojego brata nie chciał go tracić tego samego dnia.
- Nie, nie zwariowałem. Nikt nie będzie cię obrażał, Nico. Jeśli pozwolisz chciałbym poznać twojego ukochanego, jeśli dobrze zrozumiałem, tego szczura – Mówiąc to chłopak wstał od stołu i ruszył na arenę. Skąd on wiedział gdzie się co znajdowało? Nico musiał go się zapytać o to przy najbliższej okazji. Burzooki wszedł na arenę bez zbroi, tylko w swojej czarnej koszulce, czarnowłosy usiadł na trybunach i tak właśnie bracia czekali na bitwę, która miała się odbyć za jakieś dwie minuty.
    Gdy nadszedł czas starcia, cały Obóz Herosów zajął miejsca dla gapiów, zaś wybrana trzynastka weszła na arenę. W jej skład wchodziła: Shurelia , córka Hypnosa, Hostibus od Nemezis,Clarisse oraz piątka jej rodzeństwa, Drew od Afrodyty, Michael od Hefajstosa i trójka dzieci Ateny. Cała trzynastka była odziana w pełną zbroję, jedni trzymali włócznie inni zaś miecze. Nicholas posłał im wredny uśmiech.
- Czym się dzisiaj pobawimy? – Zapytał się Nick swojej skórzanej bransoletki, która znajdowała się na jego prawej rece. Nico zaczął się zastanawiać czy chłopak jest zdrowy na umyśle. – Niech będą, topory, stygijskie żelazo i niebiański spiż – W jego dłoniach pojawiły się dwie sztuki broni, o których mówił przed chwilą. Czarnooki cofnął w myślach swoje oskarżenia.
    Pierwsza wystąpiła Shurelia, uniosła swoją prawą rękę w stronę bruneta. Jej włosy lekko się uniosły i zafalowały. Próbowała do uśpić. Nick uśmiechnął się pod nosem, machnął tylko toporem z czarnego żelaza, a na córkę Hypnosa spadła góra kości. Dziewczyna straciła przytomność. Rozeźlona Clarisse ruszyła wraz z reszta grupy na nowego Obozowicza. Ten machnął tylko toporem z niebiańskiego spiżu… ale nic się nie stało. Po chwili fala wody zmiotła jedenastkę półbogów w stronę lasu. Pozostawiając Clarisse sam na sam z Nickiem. Wszyscy w trybun wstali, robiąc „och” i „ach”. Nica zastanawiało jak on to zrobił?! Mówił, że jest synem Hadesa, a tu nagle takie sztuczki z wodą? O co chodzi? Clarisse była tak oszołomiona, że upuściła swoją elektryczną włócznię. Brunet widząc miny przeciwniczki i reszty obozowiczu, uśmiechnął się od ucha do ucha. Czarnooki spojrzał na Chejrona. Centaur wyglądał jakby burzooki nie zrobił nic nadzwyczajnego. Nick ze sposobności, że La Rue, stoi oszołomiona skrzyżował oba topory, a córka Aresa została zamknięta w klatce z kości. Brunet odwrócił się do widzów i ukłonił się nisko. Nikt nic z tego nie rozumiał, syn Hadesa władający wodą?
- Kim, ty jesteś? – Zapytał, któryś z gapiów.
    Nad głową Nicholasa Mortema, pojawił się symbol. Czaszka z dwoma skrzyżowanymi trójzębami .


~Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał J Wiem że nie było Solangelo, ale chciałem napisać takie coś J Jako, że w następną sobotę będą Mikołajki, szykuję dla was specjalny  rozdział z masą Solangelo J Ten rozdział chciałbym dedykować pewnym herosom, Ani, która użyczyła mi swojej postaci, córki Hypnosa -Shurelii, Karro, którą poznałem dopiero w czwartek, ale i tak uważam, że jest zajebista oraz reszcie herosów z Gdyni i okolic ;) Chciałbym, tez przeprosić za błędy ;-; ~